INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Mopi

Imię: Mopi Płeć: pies Rasa: mieszaniec Wielkość: mały  Umaszczenie: czarne Wiek: około 5 miesięcy Stan Zdrowia: bardzo dobry Kastracja / Sterylizacja: nie Upodobania i nawyki: Mopi to następny piesek przebywający w Białuniu. Gdy się do niego podchodzi od razu radośnie merda ogonkiem i szczekając cieszy się z przyjścia człowieka. Lubi spacery i zabawę jak każdy piesek w jego wieku. Chętnie idzie z innymi psami i nie wykazuje wobec nich negatywnych emocji. Nie jest także agresywny w stosunku do dzieci. Czeka, aż będzie mógł wskoczyć komuś na kolana i wycałować za cały czas spędzony bez człowieka. Czeka na szczęśliwy dom, gdzie będzie kochany i rozpieszczany. Każdy kto zechce go adoptować musi być świadomy,że Mopi to dość ruchliwy i radosny psiak, który wymaga odrobinę pracy. Trzeba jednak przyznać,że doskonale reaguje na polecenia i szybko się uczy. Jeśli zdecydujesz się zostać jego najlepszym przyjacielem zadzwoń!

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Winter

  Do przytuliska trafił kolejny pies rasy husky. Jak do tej pory dwa poprzednie udało się stamtąd zabrać. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo. Winter ma ok. 1,5 roku jest typowym przedstawicielem swojej rasy. Chętnie się przytula i ma łagodne usposobienie. Towarzystwo innych psów kompletnie mu nie przeszkadza. Gdy tylko zwęszy jakiś trop to z chęcią pognałby w siną dal i tyle bym go oglądała. Nowy właściciel musi być świadomy wymagań psiaka. Długie spacery to to co husky uwielbiają. Nie radze takiego spuszczać ze smyczy w terenie otwartym.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Prośby

   Moi kochani widzę po wynikach wyświetleń jak spore jest zainteresowanie tym co piszę. Fajnie - tylko może pokusicie się o jakieś komentarze, parę słów wsparcia?Poparcia? Nie robię tego dla poklasku czy sławy, nie chcę zostać miejscową celebrytką jednak dojmujące poczucie samotności w działaniach bywa czasem trudne. Nie chcę tu pominąć moich małoletnich wolontariuszek Patrycji i Alinki, i ich starszych koleżanek Beaty i Joli, które bardzo pomagają mi w pracy i wiernie towarzyszom moim przedsięwzięciom. Kontakt z wami pomoże mi w utwierdzaniu się w wierze, że to co robię może być zaraźliwe i, że kiedyś będzie nas więcej.

   Rozpoczynamy zbiórkę karmy dla zwierzaków z Białunia i kotów wolno żyjących na terenie Goleniowa. Chcę w ten sposób wesprzeć społecznych opiekunów populacji wolno żyjących kotów, którym się nie przelewa. Nie będę ukrywać,że zależy mi najbardziej na kociej karmie jednak co dacie to przyjmę z radością. Pojemniki na karmę będę wystawione w sklepach zoologicznych przy Wiśniówce i na ul. Szczecińskiej. Zepnijcie się proszę bo zwierzaki czekają.

   Proszę tez o przynoszenie do czytelni dla dorosłych ( Biblioteka Miejska ) zbędnych kocy czy kołder- nie puchowych  ( najlepiej w plastikowych workach). Zostaną one wykorzystane na posłania dla psiaków w Białuniu. Teraz zwierzęta śpią na gołych deskach.

Jestem Wam wdzięczna za każdą pomoc!!!!!

    Na wrzesień  zaplanowałam niewielką modernizacje w przytulisku. Chcę postawić budy na paletach wcześniej obitych gumową wykładziną .Kto zechce może się do akcji przyłączyć. Potrzebuję palety - sztuk ok. 28. O miejscu składowania poinformuję zainteresowanych!

Czibo

          Wystarczy spojrzeć na tego psiaka i jest się zakochanym. Jego specyficzny wygląd przyciąga uwagę. Choć wygląda jak czort to charakterem w niczym go nie przypomina. Czibo to typowy szczeniak, skory to zabawy i wygłupów. Taki duży przytulak. Bawi się dosłownie wszystkim- szyszkami, kijkiem czy swoim ogonem. Potrafi chodzić na smyczy i nie sprawia kłopotów w kontaktach z innymi psami. Ciekawi go cały świat- motylki i ślimaczki- taki to z niego Dyzio marzyciel. Jak tylko może kładzie się na plecach i manifestuje swoją radość życia. Czibo przebywa w przytuliska  w Białuniu gdzie jest przykuty łańcuchem do budy. Jeśli zdecydujesz się go stamtąd zabrać to zyskasz przepięknego przyjaciela na całe życie. 

środa, 11 sierpnia 2010

Zuzia wyjazd do Hamburga

       Od kiedy wiem, że nasi zachodni sąsiedzi wspierają TOZ w adopcjach zawsze chciałam się tam wybrać z transportem i zobaczyć w jakie miejsce trafiają nasze psiaki. Wreszcie mogłam pojechać i przy okazji zawieźć tam Zuzię, która z przerwami spędziła u mnie dwa miesiące. Nikt jej tu nie chciał, czego nie mogę zrozumieć. Zapakowałyśmy psiaki do specjalnych klatek i w drogę. Po drodze pod Berlinem zostawiłyśmy cztery szczeniaki u Klaudii, która prowadzi fundację pomagającą zwierzętom( tam też trafił wcześniej nasz Anorek). Otrzymałyśmy też dary w postaci misek, smyczy, obroży, odżywek i karmy. Czas naglił wiec ruszyłyśmy w dalszą drogę. Nie będę opisywał co się działo w samochodzie a zwłaszcza jak w nim pachniało, jednak wszystko dało się znieść. Na moich kolanach siedziała malutka Ninka ( dwa miesiące w tymczasie i nikt nie zadzwonił) a pod nogami niezwykle cichutko i grzecznie spory szczeniak  Milusia ( zakupiona na giełdzie przez osiemdziesięcioletnia staruszkę). droga minęła szybko, bo jak to z kobietami bywa buzie się nam nie zamykały. Wreszcie dojechałyśmy. Miejsce, do którego trafiły zwierzaki to raczej kwarantanna niż schronisko. W dzień kiedy przyjechałyśmy było tam tylko trzy psy a obsługa liczy pięć osób!!! Zwierzęta mają do dyspozycji przestronne kojce ( znajdujące się budynku) z wybiegami a poza tym są praktycznie cały czas wyprowadzane na spacery przez pracowników i okolicznych wolontariuszy. W tych kojcach nie ma bud tylko leżą tam miękkie posłania .Wszędzie stoją pojemniki z zabawkami dla zwierzaków. W miejscu tym panuje niezwykły ład a obsługa to ludzie z sercami na dłoniach, którzy doskonale znają się na swojej pracy i wykonują ją z szacunkiem do zwierząt. Byłam kompletnie zdziwiona jak te nasze psiaki idą za tymi ludźmi i w ogóle na nas się nie oglądają. Nawet Zuzia nie była szczególnie zaskoczona, że ma iść z kimś obcym a Nina nawet nie obejrzała się za Julą u której była na tymczasie. Popatrzyłyśmy chwilę na nasze zwierzaki, dopełniłyśmy formalności i czas było wracać.            Wszystkie zwierzęta po przejściu badań znajdują w przeciągu tygodnia nowych, kochających i odpowiedzialnych właścicieli. U nas jedynym miejscem dla nich było schronisko w Szczecinie lub Białogardzie, gdzie zwierzęta żyją w tragicznych warunkach i nikt nie dokłada tam starań aby znalazły nowe domy. Jak będę miał zdjęcia tych psiaków z nowych domów to natychmiast je zamieszczę.

niedziela, 8 sierpnia 2010

Skoti

        Skoti wałęsał si ew Goleniowie po ul. Młynarskiej skąd został przewieziony do przytuliska w Białuniu. Dał się nam poznać jako przesympatyczny i łagodny psiak. Bezproblemowo chodzi na smyczy, jest łasy na pieszczoty i kocha cały świat. Doskonale dogaduje się z innymi zwierzętami. Nie wykazuje cienia agresji. Radośnie poszczekuje na widok człowieków. Podczas spaceru jego ogonek jest w ciągłym ruchu. Skoti musi obwąchać wszystko, tak go ciekawi to co widzi wokół siebie. To piesek w sam raz na kanapę lub ludzkie kolana. Zmieści się na nich na pewno! Piesek ma ok.3 lata.

Saba

        Suczka błąkała się prawie dwa tygodnie po Mostach koło Goleniowa. Przeganiana od zagrody do zagrody, poszukiwała jedzenia i spokoju. Nikt nie chciał zaopiekować się przerażonym psem. Wreszcie nadszedł kres tułaczki i Saba trafiła do przytuliska w Białuniu. Mieszka w budzie i jest przykuta do łańcucha ale przynajmniej ma miskę z wodą i karmą. Nikt na nią nie krzyczy, nikt nie straszy. Sunia jest mocno wylękniona, boi się każdego dziwnego odgłosu. Mimo to dała wyprowadzić się na spacer po lesie. Saba to przesympatyczna i łagodna sunia, która szuka oparcia w człowieku. Garnie się pod ludzką rękę jak by ten dotyk był parasolem ochronnym. Wiele podczas tułaczki musiała przejść jednak nie straciła zupełnie zaufania do ludzi. Saba nie wykazuje agresji w stosunku do ludzi i innych zwierząt. Ogląda świat z bezpieczniejszej perspektywy ale wiemy,że może jej być jeszcze lepiej. Saba lubi dzieci. Psinka czeka w Białuniu na nowy dom, szansę , na miłość...... Saba ma ok. 2 lata. gdy zostanie odkarmiona będzie ideałem psiego piękna!

Szczęściarz Popi

        Tego szczeniaka odkryłam w przytulisku 12 kwietnia. Został porzucony w Mostach. Był spokojny i niezwykle przyjazny. Nie mogłam pozwolić aby pozostał przykuty do łańcucha. 14 kwietnia zabrałam go do domu, wykąpałam i odpchliłam. Dałam mu na imię Popi bo zwyczajnie do niego pasowało. Psiak okazał się ideałem szczeniora. Nie brudził w domu, nie niszczył, grzecznie pozostawał sam i fantastycznie bawił się z moja suczką. Niezwykle spokojny i zrównoważony, karny i mądry. Na majówkę pojechaliśmy z dwoma psami i w ogóle nie odczuliśmy braku telewizji gdyż to co zaprezentowały nam psiaki było o wiele ciekawsze. Super było patrzeć na ich zabawy i harce w trawie. Popi kąsał moją suczkę po uszach a ona jego po tłustych nogach. Popi nie odstępował Soni na krok a ona jego broniła jak prawdziwa mama. Podczas tego pobytu zadzwonił do mnie mody człowiek ze Świnoujścia , który był bardzo zainteresowany adopcją Popusia. Pan Michał zjawił się u nas 3 maja podpisał umowę adopcyjną i zabrał szczeniaka na wyspę. Później otrzymaliśmy zdjęcia. Popi dostał fantastyczna rodzinę i psiego przyjaciela z sąsiedztwa, z którym doskonale się rozumieją!!! Jego nowi państwo nie zmienili mu imienia.

piątek, 6 sierpnia 2010

Wielki smutek

      Dzisiaj otrzymałam wiadomość,że cały miot Mysi odszedł za Tęczowy Most. Prawdopodobną przyczyną śmierci maluszków była nosówka. Niczego nie można było dla nich zrobić. Gdy maluchy trafiły do przytuliska były za małe aby je zabezpieczyć przed ta straszną chorobą i zapewne były już zarażone. To najtrudniejszy dzień jaki przeżyłam odkąd zajmuje się organizowaniem adopcji ( poza tymi gdy zwierzęta jadą do białogardzkiego schroniska). Szczeniaki wraz z mamą miały w poniedziałek pojechać do Niemiec.

   Jest tez dobra wiadomość. Mysia otrzymała dziś nowy dom. Została adoptowana do Szczecina. Zabrali ją Państwo, którzy niedawno stracili swoją ukochana sunię. Dziś doszło tez do adopcji dwóch kociaków z ul. Sadowej. Ktoś odchodzi, ktoś dostaje drugą szansę............

środa, 4 sierpnia 2010

Mysia i jej dzieci

Podczas mojego ( za krótkiego) urlopu do przytuliska trafiła cała psia rodzinka . Sunia i jej cztery maluszki. Niestety jeden nie przeżył i zostały tylko trzy. Moje wolontariuszki zrobiły zdjęcia i wstawiły oferty. Nie trzeba było długo czekać. Wszystkie w poniedziałek wyjeżdżają do Niemiec!!!! Na mysię byli też chętni u nas , ale nie można jeszcze jej oddzielać od dzieci. Dla wspólnego dobra powinny pozostać na razie razem.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Ikarus, który był Anorkiem

     W swojej nowej ojczyźnie otrzymał imię Ikarus. I podnosi się jak Feniks  z popiołów piękniejąc z dnia na dzień. Już nie przypomina tego zabiedzonego, wychudzonego , zniszczonego chorobą biedaka. Staje się pięknym i dumnym psem. To co robię z moimi wolontariuszkami ma sens, gdy ogląda się takie zdjęcia serce przepełnia się radością.

Znajda Kora

   Nie dane mi było odpocząć po urlopie. Jak tylko wyszłam z domu natychmiast na rynku napatoczyłam się na przepięknej urody błąkającą się ze smutkiem w oczach jamniczkę. Cóż było robić. Ofiarowałam jej dom tymczasowy a teraz poszukuję jej domu, takiego z prawdziwego zdarzenia, odpowiedzialnego, kochającego na zawsze. Kora ma pięć lat i jest psem idealnym. Spokojna, zrównoważona, nieśmiała. Może ktoś pozna w niej psa swojego sąsiada. Kora bardzo tęskni ale jej przyszłość maluje się optymistycznie. Na każdego złego ludzia przypada co najmniej jeden dobry! I tego będę się trzymać.