INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

piątek, 30 listopada 2012

Szczenięta do adopcji

   Pomagamy pewnemu Panu, który przygarnął sunię z lasu. Po wizycie u ( no właśnie jak to nazwać? ) osoba jak się później okazało zupełnie niewykwalifikowana stwierdziła, ze sunia nie jest szczenna ... po czym na świecie pojawiło się 4 sztuki uroczych maluchów płci żeńskiej. Dziewczynki sa odrobaczone, odpchlone i będą zaszczepione . Telefon do Pana 602683750







Paczka Dla Zwierzaczka :)

   Proszę mieszkańców naszego miasta o wsparcie rzeczowe akcji, która pomaga zwierzakom z przytuliska i z domów tymczasowych przetrwać długie zimowe miesiące. Do akcji zaprosiliśmy szkoły podstawowe 2,3,4, Zespół szkół Specjalnych, Szkołę  Promyczek,  Zespół Szkół Prywatnych Szkolna 13, Gimnazja 1 i2, Urząd Miasta Goleniów, dodatkowy kosz jest też do Państwa dyspozycji w sklepie zoologicznym przy ul. Szczecińskiej. Wystarczy mała puszka lub saszetka aby mały psi lub koci brzuch nie był głodny :)


środa, 28 listopada 2012

Tofik - poszukiwany

Zaginął cztery tygodnie temu, ma obecnie ok. roku Miszka w Maszewie. widziany był w Danowie  i Tarnowie. Ma zgiętą końcówkę ogonka . Tel kontaktowe 665100285 lub 723975847



Jesteśmy tacy sami

    Ostatni weekend spędziłam na szkoleniu, w Poznaniu. Fajowo było, choć frekwencja  była taka sobie- wolontariusze to też ludzie i chcą mieć prywatne życie. Lubię spotykać się z ludźmi, którzy czują i w większości myślą tak jak ja ( to chyba naturalne) Poczucie wspólnoty daje kopa na dalsze tygodnie pracy. Wychodzę z założenie, ze nie każdy musi mieć takie zdanie jak ja - od każdego oczekuję szacunku. Rozmawialiśmy o dyskryminacji i wykluczaniu ludzi ze względu na różne czynniki. Co mi dało szkolenie a no refleksję : Dlaczego praca wolontariuszy organizacji pro zwierzęcych jest wiecznie pomniejszana i naznaczona mniejszym szacunkiem niż praca na rzecz ludzi, idei, religii,  sportu , kultury ? Czy my się angażujemy mniej? W czym nasza praca jest gorsza ?
Nie będę wyliczała co robię i jak bardzo się angażuję. Ze względu na to,  że w naszym kraju przyjęto iż zwierzęta jako istoty żywe maja prawo do szacunku opieki i ochrony - w moim odczuciu zostały przez przepisy potraktowane jak my, ludzie !  Dlaczego więc praca na ich rzecz nie jest traktowana na równi z innymi pracami? Jesteśmy mniej pracowici, mniej wykształceni, mniej efektywni, czy to co robimy przynosi komuś ujmę ? Czy mamy się wstydzić tego co robimy dla zwierząt?
Kiedyś na spotkaniu z notablem, ten machał mi przed nosem dziesiątkami kartek papieru, na których były skrzętnie zapisane potrzeby naszych obywateli. Myślałam wówczas - dlaczego ma mnie to obchodzić? Dlaczego poczułam się zepchnięta na sam koniec "jęczących" oczekujących?
Nie chcę się więcej tak czuć. Mamy godność, jesteśmy pracowici, uczciwi- jesteśmy dobrymi ludźmi, którzy " uratowali" niejednego zwierza i człeka przed samotnością. Rozdajemy radość, poczucie przynależności, kreujemy szczęśliwe zakończenia smutnych i czasem tragicznych historii. Dajemy nadzieję na lepszy świat, wywołujemy radość międzygatunkową.
Czy ktoś się odważy zmierzyć poziom szczęścia człowieka, który odnalazł czworonogiego przyjaciela, psa , który właśnie dostał pełną miskę karmy i nową ocieplaną budę a dziecka chorego na raka, któremu sprawiono nieoczekiwaną niespodziankę? Staruszka, któremu wolontariusz przyniósł szklankę herbaty? 
Dlaczego w tym kraju deprecjonuje się gesty sprawiające, że jakaś istota żyjąca w danym momencie poczuje się wyróżniona, ważna, szczęśliwa? My też pracujemy pośrednio dla ludzi- edukujemy, uczymy wrażliwości i empatii - Jesteśmy ważni, jesteśmy profesjonalistami, mamy godność i prawo do współuczestnictwa w wielkim dziele dawania szczęścia na równi z innymi wolontariuszami !!!

poniedziałek, 26 listopada 2012

Adopcje

  Trzy psiaki w ostatnich dniach znalazły domki. Borys, Kalu i Zefir. We wtorek może do nowego domu pojedzie szalony Zefir :) Maru , kociak mój ulubiony też pojechał do domu w Szczecinie. Dobre to wieści są i wielce pokrzepiające .

Piko

  Mieszaniec znaleziony w Mostach. Czy pochodzi z tej miejscowości, czy właściciel zgłosi się po zgubę. Czy może ktoś się go zwyczajnie pozbył?







Zoran

  Przepraszam za zdjęcie ale ono jedyne wyszło. Psiak dość ruchliwy. Kolejny spaniel. Znaleziono go przy ul. Matejki. Czeka i czeka na właściciela. Domku odnajdź się :)




Viper

  Kto zna tego psa ? Znaleziony w nocy pod Rampą. Czy właściciel poszedł się zabawić i zapomniał o przyjacielu, czy może pies chciał zaszaleć ?






piątek, 23 listopada 2012

Borys - rozstanie

   Kolejny tymczasowicz opuszcza mój dom. To szczególny piesek, który dzielnie zmagał się z ciężką chorobą i wygrał. Związałam się z nim, bo trzy noce czuwałam, śpiąc w salonie na kanapie drżąc o jego kruche życie. Podtrzymywałam go gdy wymiotował bo już zwyczajnie nie miał siły podnosić się z kocyka. Wszyscy domownicy martwili się czy maluch wydobrzeje. Cud się stał. Borys miał wiele szczęścia , nie tak jak jego koleżanka z kojca, trafił w porę do DT gdzie w cieple, otoczony opieką mógł stawić czoło chorobie. Pokochaliśmy go wszyscy. Reszta stada go zaakceptowała co rodzi za sobą konsekwencje w postaci ciągłej szarpaniny o zabawki wydawania przeróżnych dźwięków, napadania na siebie. Nawet kot nie został oszczędzony przez walecznego malca. Borys przez trzy tygodnie wyrósł i trochę zmężniał ale jego spojrzenie pozostaje nadal pierdołowate :) Wiele osób zastanawiało się czy nie ma zeza ale to kolor jego oczu sprawia, że można go o to posądzić.To były cudowne trzy tygodnie, pełne niepokoju, troski i niezapomnianych doznań. Ktoś inny będzie patrzył na jego pokraczne ruchy, kosmatą mordę i oczy pełne ogników. Zawsze mamy wątpliwości gdy rozstajemy się ze zwierzętami. Czy będzie im tak dobrze jak u nas. Odpowiedź jest zawsze jedna - nie. To bardzo egoistyczne podejście spowodowane brakiem woli rozstania. Na szczęście rozsądek bierze górę. dzięki wizytom przed adopcyjnym mamy możliwość poznania ludzi do których trafią nasi podopieczni. Tworzy się więź a ogniwem wiążącym jest pokraczny kundelek, który skradł serce. Poznajemy historię życia ludzi, ich rodziny , stajemy się częścią małej historii ich życia. Więź z psem nigdy nie zostaje przerwana. Od mojego serca takich nici w świat biegnie dziesiątki. Pamiętam ich imiona, wspólne spacery i to jakimi były psiakami. 
Borys zamieszka po sąsiedzku, będę widziała jak dorasta ( to było moim marzeniem) . Mam nadzieję, ze będzie miał długie i szczęśliwe życie :)

  Często szukał wsparcia przy starszej i doświadczonej Soni. Kiedy mógł przytulał się do niej i nie miało znaczenia jaką częścią ciała. Na początku wstawała oburzona, że jakiś mały smród usiłuje ją dotknąć. Po czasie było jej wszystko jedno i ze spokojem zaczęła przyjmować jego bliskość ( choć Sonia to pies zupełnie anty społeczny)

wtorek, 20 listopada 2012

Lejla

  To kolejny szczeniak porzucony w Komarowie. Na szczęście miała szansę uniknięcia pobytu w przytulisku i trafiła do DT Eweliny. Jest cudownym, radosnym i niezwykle odważnym pieskiem, który kiedyś wyrosnie na prawdziwą piękność.






Wspomnienie o psie z sąsiedztwa

  Dzisiejszy dzień zaczęłam od zebrania z ulicy zwłok psiaka sąsiadów moich. Kuba - tak miał na imię  nieszczęśnik- był pieskiem samobieżnym maści czarnej o charakterze dość wybuchowym. Wybuchowość owa polegała na szczekaniu na wszytko co się ruszało. Gdy Kuba z balkoniku swego ujrzał innego przedstawiciela swojej rasy natychmiast dawał sygnały swego niezadowolenia z tego iż osobnik kręci się w pobliżu jego domostwa. Odkąd mieszkam tu gdzie mieszkam Kuba był zawsze, oceniam więc jego wiek na co najmniej 10 lat. Nigdy nie widziałam go na smyczy odkąd jego Pańcia doznała wylewu i trafiła do szpitala. W domu pozostali dwaj mężczyźni w tym jeden na wózku inwalidzkim. Gdy zabrakło kobiety Kuba był po prostu wypuszczany na ulicę. Wiódł szczęśliwe życie i radośnie, czasem w podskokach przemierzał  i patrolował dzielnicę w której mieszkał. Wczoraj na wieczornym spacerze widziałam go żywego po raz ostatni. Leciał nad Iną , promenadą . W ciemnościach prawie niewidoczny gdyż czarnym był pieskiem z lekko posiwiałą brodą. Luzik jak zwykle naszczekał na kolegę gdyż Luzik szczeka na każdego pieska- takie ma założenie życiowe :)
Jakie emocje towarzyszą człowiekowi, który zabiera jeszcze ciepłe ciało psa z jezdni ? Może powinnam napisać kobiecie?
Pierwsza myśl- Dlaczego kierowca nie zatrzymał się i nie sprawdził czy pies żyje, dlaczego jeśli stwierdził zgon nie odciągnął jego zwłok na pobocze ?
Druga myśl- Dlaczego żaden z przechodniów nie zabrał jego ciała skoro kierowca aż tak się śpieszył ?
Dlaczego ludzie pozwalają aby zwłoki naszych barci mniejszych były rozjeżdżane przez auta,  przez obojętność , przez znieczulicę ?
Cała czynność zajęła mi 20 sekund mojego cennego życia. Kuba został pochowany w całości. Dla niego być może nie ma to znaczenia jednak ja wiem, że zachowałam się godnie i z szacunkiem dla jego szczątek. Bo tak zwyczajnie należy się zachować.

niedziela, 18 listopada 2012

Smutny poranek

   Dzisiejszy ranek przyniósł łzy rozczarowania i bezsilności. Najmniejszy kociak z przytuliska odszedł w kontenerze w domu tymczasowym. Sześć maluchów mieszkało tam od poniedziałku. Leczyliśmy je na koci katar. Malutka ( została dziewczynka, bo darła się w niebo głosy za każdym razem gdy mnie widziała)była drobniutka i w najgorszym stanie, jednak nic nie wskazywało na tragedię. Nie opłacało się nam ich wozić co drugi dzień na zastrzyki aż z Miękowa. Dzięki uprzejmości i ogromnym sercom Małgorzaty i Jacka mogliśmy ulokować je u nich. Koci katar przeszły już wszystkie małe kociaki jakie trafiły do przytuliska. Leczenie ich tam jest zwyczajnie niemożliwe.
Kocie pochowałam w Miękowie . Leży w lesie razem z Kropelka i kocurem , którego ciało zabraliśmy z ulicy. Kolejny pochowek, kolejny smutek na nasze głowy spadł..........
Kochani w przytulisku mamy cztery czarne maluchy przepięknej urody, jedna kotkę trikolor ( Kropę) jej brata Maru i jeszcze jednego biało czarnego samca. Wszystkie są młode i dają się głaskać. Nie pozwólmy im zamarznąć w przytulisku.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Jakson kolejny spaniel

   Podjęty w Krępsku na bazie autobusowej. Młody żwawy samczyk przepięknej urody czeka na właściciela.




Kalu

   Pierwszy raz zobaczyłam ją  w sobotę, gdy szlam z rodziną na pizzę. Wyglądała tak jak by z kimś szła, kogoś goniła. W niedzielę widział ją kolega jak biegała od człeka do człeka. Los chciał abym pojechała dzisiaj rowerem do Biedronki przy ul. Szczecińskiej. Przyszła za chłopakiem, który ją przenocował. Zabrałam ją , dziękując młodzieńcowi za to, ze nie pozostał obojętny. Pożyczyłam smycz i obrożę od sklepu zoologicznego i przytargałam ja do domu. Marta zabrała ją do siebie.Kalu to spokojna sunia, trochę utrudzona wrażeniami z tułaczki. Ma ok. 7 miesięcy. Czekamy na domek dla pięknej suni !!!





czwartek, 8 listopada 2012

Borys powraca do zdrowia

  Ostatnie trzy dni to było oczekiwanie na najgorsze. Mój obecny tymczasowicz zmagał się z ciężką chorobą wirusową. Patrzyłam w jego na wpół niebieskie oczy i widziałam jak gaśnie. Nie dawałam sobie nadziei . Mały nie jadł i nie pil. Codzienne wizyty u lekarza podtrzymywały jego wątłe ciałko przy życiu. Każda noc mogła być decydującą. Dzisiejszy ranek przyniósł wielką nadzieję na zdrowie i życie dla malucha, który przywitał nas merdaniem ogonka. Borys już chodzi chwiejnym krokiem po domu, nosi zabawki ( na razie te najmniejsze) delikatnie zaczepia inne psy. Na ten czas psiak skład się z kostek i sierści, tak wychudł przez  czas choroby. Kurczaczek już zakupiony, zaczniemy stawiać Borysa na nogi  i znajdziemy mu rodzinę, ktora zadba o pieska, który się nie poddaje :)


piątek, 2 listopada 2012

Już się pogubiłam

   Nie rozumiem jak to działa. Gdy idę na spotkanie z Burmistrzem  Z. on patrzy mi w oczy i mówi, ze w naszej gminie nie ma i nie będzie na razie miejsca dla kociaków. To ja się grzecznie pytam jak to się dzieję, że w ostatnim czasie SM aż trzy razy kursowała z kartonami maluchów ? Jak już udało się nam przed zima wydać do adopcji ostatniego knypka ( Mruczek to był) to z powrotem jesteśmy zawaleni po uczy drobiazgiem. A gdzie mokra karma dla nich się pytam. Dlaczego z każdym takim kartonem nie trafiają tam puszki z karmą ? Czy Panie z Działu  Ochrony Środowiska były tam kiedykolwiek i widziały ile jest miejsca dla kociaków i czy to jest dobre dla nich miejsce?
Równie dobrze strażnicy miejscy mogą wywieźć te koty gdziekolwiek indziej, po co jechać aż do Miękowa?
Czy my jesteśmy myślący inaczej ? Może odrobina szacunku nam się należy ?