INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

środa, 30 marca 2011

Brydzia -pitt bull red nose







  Sympatyczna, przytulaśna. Jeśli ktoś ją rozpoznaje - piszcie proszę

LALA staruszka


  Przerażona, malusia staruszka z ogromnym guzem sutka. Kompletnie nie rozumie dlaczego musi siedzieć w tej budzie :(

Co może zdziałać miłość i determinacja

Nie będę komentowała tego listu, niech każdy wyczyta z niego coś dla siebie. Niech się zastanowi, pokrzepi, zapłacze, niech pocieszy strapione serce. Moc w ludziach i zwierzętach jest wielka :)

Szczecin, 27.03.2011 r.

Bartek

Kilka dni temu w szczecińskim TOZ podpisałam się pod obywatelskim projektem zmian w ustawie o ochronie praw zwierząt.
To co dzieje się zwierzętom z winy nas, ludzi, wzbudza we mnie ogromny sprzeciw, a poszczególne sprawy, o których słyszę lub czytam, przyprawiają mnie o wręcz fizyczny ból.
Trzeba zmieniać mentalność ludzi gdzie i jak tylko się da. Tylko zmiana sposobu myślenia o świecie zwierząt może zmienić ludzkie zachowania.
Opowiem o moim doświadczeniu z psem o imieniu Bartek.
Zobaczyłam anons w gazecie - psy wymagające pomocy i oczekujące na dom w dzikim schronisku. Na zdjęciu w Internecie różne psie sylwetki, wśród nich jeden - starszy, wymagający leczenia, łysiejący - ON. Bartuś. Trochę posiwiały ale budzący sympatię pyszczek. Od razu mi wpadł w oko.
Mój piesek Pako, bardzo już leciwy, przeżywa właśnie końcówkę swego życia. Myślę o nowym piesku. A tu ten Bartuś, którego - z racji jego cech - pewnie nikt nie weźmie. Bartuś CZEKA NA MNIE! Tylko on, żaden inny z tych psów. Wołał do mnie w nocy, śnił mi się.
Po niezbędnych rozmowach i formalnościach - jest.
Wiedziałam, że początki mogą być trudne (mam jeszcze w domu 8-letnią kotkę). Ale początki okazały się nie trudne, były dramatyczne.
Pierwsza noc to szczekanie wielkim głosem ogromnego psa (w rzeczywistości jest średnim pieskiem). Kilkudniowe intensywne, desperackie, polowania na kotkę, z tratowaniem wszystkiego po drodze. Zastawianie wejścia na schody różnymi meblami, żeby ochronić kotkę Zuzię doprowadziło do stworzenia istnej barykady, przez którą my z córką musiałyśmy się przedzierać, a którą Bartek - zawsze jakimś sposobem - bardzo szybko pokonywał.
Horror! Nie było wyjścia, trzeba było zamontować bramkę, zamknąć schody. Załączam kilka zdjęć dotyczących mojego bohatera, na pierwszym z nich kotka Zuzia na barykadzie.
Po założeniu bramki wszystko się zmieniło. Nie minęły dwa tygodnie Bartek się ucywilizował, przestał ganiać jak wariat. Nie szczeka w nocy. Z Zuzią się obwąchują, czasem nawet razem sobie lezą na kanapie.
A mój Bartuś jest BARDZO kochanym pieskiem. Potrzebuje dużo ciepła. Lubi podejść do kolan siedzącej osoby, wtula wtedy pysio w kolana albo pod łokieć, czeka na głaskanie.
Dziś, po dwóch miesiącach, wiem że mój szalony czyn został nagrodzony - mam kochanego pieska, leczę go, widzę poprawę w jego zdrowiu, chodzę z nim na długie spacery i pokochałam go, tak z resztą jak każdego z moich poprzednich psów. Jestem „psiarą", mam to w genach. Dla mnie to szczęście mieszkać i dzielić życie ze zwierzakami.
Namawiam - bierzcie Państwo te biedne stworzenia ze schronisk, te pieski i koty po przejściach, to wielka radość mieć świadomość ich miłości. A pokochają każdego, kto da im możliwość lepszego życia i nie będzie ich krzywdził. Nie bójcie się „trudnych początków”. One szybko się kończą i idą w niepamięć. Warto czasem naprawić błędy naszych bliźnich.
Na dwóch pozostałych zdjęciach - Bartuś, po trudach dnia, w łóżeczku oraz Bartuś z moim staruszkiem Pakuniem w tle.
Barbara Stachura

Jej wysokość Mesiowatość

     W poprzedni weekend byliśmy z mężem w stolicy. Odwiedziliśmy naszą pierwszą tymczasową podopieczną Mesię ( kiedyś Basię) Pogoda nie dopisała ale Mesia przywitała nas bardzo serdecznie ( tak jak jej obecna rodzina) - dobrze ją wychowali. Gdy odjeżdżaliśmy usiłowała nas zagonić z powrotem do stada. Łza się w oku zakręciła. Mesia rządzi Warszawą !!!!




Jej uszy działają niezależnie


Chłodzenie włączone non stop


Mesia czarodziejka

Z kolegami z Pól Mokotowskich

Po błotnej kąpieli
której nigdy sobie nie odmawia

czwartek, 24 marca 2011

Arla, Mini, Wini -znalezione

   Dwa posokowce bawarskie błąkały się przy trasie A 3 w okolicy Klinisk. Otrzymały imiona Wini i Mini. Ona bardzo odważna , on skryty w cieniu partnerki
Arla, przepiękna suka wilka. Znaleziona na lotnisku. Młoda , nie ma jeszcze roku.

środa, 23 marca 2011

Co u nas słychać

  W dniu dzisiejszym, po miesiącu przebywania pod opieką Ingi swój ( mamy nadzieję) szczęśliwy dom znalazł wreszcie Tedi. Nie mam pojęcia dlaczego do tej pory nikt się nim nie zainteresował. Jestem przekonana, że ten uroczy psiak da dużo radości nowym ludkom.
Kolejna wizyta u lekarza z Bizi. Suczka stała się bardziej ruchliwa ale niestety załatwia się pod siebie. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli podejmować trudnej decyzji    i, że jej stan ulegnie znacznej poprawie. Ona zasługuje na szansę. Pomyślcie proszę o tej kruszynie i prześlijcie psinie pozytywną energię.
Luzikowi nadal amory w głowie. Zrobiło się cieplej więc bojownik spędza więcej czasu na dworze.Luzik jest czujnym psem i doskonale wywiązuje się z obowiązków strażnika domowego ogniska.Uwielbia wylegiwać się na kanapach. Dużo czasu spędza na łóżku w sypialni.
Wczoraj dom tymczasowy otrzymał Klapuś, prześmieszny szczeniak pozostawiony na klatce jednego z bloków. Jest tak uroczy, że nie zagrzeje długo miejsca u Aliny. ( Mamo Aliny , dziękuję po raz kolejny za dar serca dla bezdomniaka, pieski tylko w domowych warunkach mogą pokazać nam jakie są i dla kogo najbardziej się nadają. Mamy też lepsze możliwości  nauczenia ich podstawowych, poprawnych zachowań. To jest bezcenne dla przyszłych  właścicieli)

Szczery uśmiech

odpowiednia postawa... to moje atuty - jestem LUZIK

wtorek, 22 marca 2011

Bizi w nowym domu tymczasowym

     Udało mi się uprosić ( fakt, nie musiałam długo) moich przyjaciół aby ofiarowali dom tymczasowy suni po wypadku. Czułam, że jest z nią coś nie tak. Moje obawy potwierdziły się. Po kąpieli zawiozłam ją do lecznicy ( pierwsze zbyt pobieżne oględziny w innym gabinecie niczego nie ujawniły). Okazało się, że Bizi ma uszkodzony kręgosłup w dolnym jego odcinku ( jej ogonek zwisa luźno, suczka nie ma w nim czucia) co za tym idzie porażony zwieracz odbytu i dróg moczowych. Rozpoczęliśmy leczenie sterydami. Psina otrzymała wreszcie niezbędną pomoc. To kolejny przypadek, o którym trudno mi mówić. Niemożliwe jest wskazanie odpowiedzialnego za taki stan rzeczy. Panowie ze Straży Miejskiej dopełnili swego obowiązku. Podjęli psa z drogi, dowieźli do lekarza a następnie odstawili do Białunia. Panowie opiekujący się psami w Białuniu podawali jej karmę i wodę. To, że w jej budzie czuć było moczem i leżały tam jej odchody nie wzbudziło niczyjego zainteresowania ani  niepokoju. Zdrowy pies nie załatwia się pod siebie. Do kogo mam kierować prośby o baczniejsze przyglądanie się psom po wypadkach, kogo mam prosić o przyglądanie się czy aby szczeniak nie posmutniał, co może być związane z początkiem parwowirozy. Zamknięty krąg. 
 Zakupiłam dla Bizi paczkę pampersów. Wizyty odbywać się będą co drugi dzień. Z niepokojem czekamy na rezultaty leczenia. Całe szczęście, że miasto zgodziło się pokryć koszty leczenia. Na naszym subkoncie nie ma zbyt dużo kasy i mam zaległości w płatności u lekarza za leczenie Tediego ( na biegunkę), odrobaczenie szczeniaków ( Meli i Felusia). Trzymajcie kciuki za suczkę ona potrzebuje teraz dużo szczęścia.

poniedziałek, 21 marca 2011

Luzik piesek łóżkowy


weź mnie weź , będę się tolał po Twoim ( miej nadzieję) łóżeczku



tajniackie spojrzenie..........
  Mały zadomowił się na dobre. Uwielbia błogie chwile spędzać w mojej sypialni. W dzień pozwalam mu wylegiwać się na łóżku jednak w nocy ma do dyspozycji  fotel w salonie. W sobotę odezwał się do mnie jeden z chłopaków, którzy go do mnie przywieźli zapytując co słychać u znajdy. Pani A. tez się odezwała. Rozmowa z nią była długa i niezwykle owocna.

piątek, 18 marca 2011

Bieżące informacje

Luzik piesek znaleziony w rowie otrzymał nowe ( dość skąpe ubranko).....

wczoraj doszło do pozbawienia tego zawadiaki pewnych cennych ( dla niektórych) koralików. Piesek bardzo szybko doszedł do siebie Chłopak już chodzi po schodach bez obaw. Nie sika już w domu bo poznaczył każdy kącik i doszedł do wniosku, że cała chata jest jego:)
Wczoraj zawiozłam do Szczecina kolejne szczenię z miotu Saby, ona sama po wydaniu wszystkich maluchów ma szansę na dom z ogrodem. Dzisiaj po czarnego samczyka przyjeżdża do Goleniowa jego nowa właścicielka. Do adopcji zostanie jeden !!!!!!
Bizi suczka po wypadku samochodowym potrzebuje domu tymczasowego, w którym będzie mogła dojść do siebie. Mały Klapek siedzi w zimnej budzie i też czeka na cud...........

czwartek, 17 marca 2011

Metamorfoza Cyzi

    Dla przypomnienia - Cyzia to sunia, która zabrałam z Białunia wraz z jej córką Dudą. Obie wciśnięte w niewielka klatkę, przestraszone i niepewne jutra.

Oto relacja z nowego domu

 "Cyzia trafiła do nas 2 lutego 2011r. Była psem przerażonym z ogromnym smutkiem w oczach.Pozatym była wychudzona,zapchlona i miała jak się później okazało tasiemca.Kilkakrotnie ja odpchliłam,odrobaczyłam,wykąpałam i małymi krokami usiłowałam przywrócić psu radość życia i zaufanie do ludzi.Na początku było ciężko. Cyzia przez pierwsze 3 dni ic ie jadła nic nie piła i w ogóle nie wychodziła z kojca.Bałam się że jak będzie tak dalej to niestety umrze.Wyruszyłam do sklepu zoologicznego i tam trafiłam na miłą panią która kiedyś miała podobnego wystraszonego niejadka i poleciła mi na zachętę dla psa pewną karmę nie byle co oczywiście mała porcyjka mięsnych kawałków za grubo ponad 5zł...ale spróbowałam.Cyzia zaczęła jeść ale tylko jak karmiłam ją palcami kawałek po kawałku i wodę musiałam podsuwać pod pysk.Z dnia na dzień było coraz lepiej.Zaczęłam gotować dla niej wieczorne posiłki- ryż,kasza z mięskiem i marchewką.Była zachwycona.Teraz co wieczór na to czeka.Zaokrągliła się ładnie aż boję się że w tym tępie to zrobi się grubasek więc uważamy na linię.Do dnia dzisiejszego Cyzia nigdy nie szczekała ani nawet nie warknęła.Dziś zabawą, dźwiękami zmusiłam ją do szczekania.Tak miło usłyszeć po 1,5 miesiąca pobytu u nas kilka słów od psa heh te hau hau zadowolenia.Mam 3 letnią córkę która codziennie powtarza: kocham Cyzię i Cyzią kocha ją.Gdy córka leży Cyzia charakterystycznie obwąchuje jej głowę i jakby wygryza coś jej z głowy tak jak robi to sobie tak opiekuje się nią jak zapewne opiekowała się swoimi szczeniakami.Jeżeli chodzi o utrzymywanie czystości w domu to nie było z tym zbytniego problemu choć zapowiadało się ciekawie.Pierwsze dni to zrzucone kwiatki z parapetu pod naszą nieobecność,poobgryzane listwy przypodłogowe trochę obgryzione drzwi,kilka razy nasikane na dywanie i kupa nawet na naszym łóżku w sypialni.Byłam lekko przerażona ale pies na pewno bardziej i stąd te jego wybryki.Szybko to jednak ustało.Teraz Cyzia załatwia się tylko na podwórku nie niszczy nic pod naszą nieobecność tylko cierpliwie czeka.Na dzień dzisiejszy 16.03.2011 Cyzia jest innym psem: Nadal cichym i skromnym ale w jej oczach nie ma już smutku, jest radość oddanie i w sumie stała się moim cieniem gdzie ja tam ona....wszędzie podąża za swoją panią oddana jak najwierniejszy przyjaciel uratowany i pokochany.Przed nami jeszcze wiele niespodzianek bo ten pies zaskakuje nas codziennie bo codziennie coraz bardziej otwiera się przed swoją nową rodziną."
  Można pokochać tak bardzo, że nieba chce się uchylić i walczy się każdego dnia ze strachem i brakiem zaufania. Jak cenne są każde gesty zaufania ze strony psa o tym wie tylko nowy właściciel. Więź, która tworzy się w czasie tej pracy jest niepowtarzalna. Ani małe dziecko ani praca nie przeszkadzają w pokochaniu jeszcze kogoś.

Mela w nowym domku

 Otrzymałam dziś zdjęcia Melki z nowego domu i z nowym przyjacielem Diego. Jej towarzysz jest ze schroniska w Szczecinie. Oboje żyją jak paczki w maśle.





KLAPEK

1. IMIĘ: Klapek
> 2. PŁEĆ: pies
> 3. RASA: mieszaniec
> 4. WIELKOŚĆ : mały
> 5. UMASZCZENIE: rudy
> 6. WIEK: szczeniak ok. 4 miesiące
> 7. STAN ZDROWIA:bardzo dobry
> 8. KASTRACJA/STERYLIZACJA:nie
9. UPODOBANIA I NAWYKI : Przeuroczy radośnie i pozytywnie rozbrykany brzdąc został pozostawiony na klatce schodowej na wiele godzin przez swych nieodpowiedzialnych właścicieli. Płakał godzinami aż zniecierpliwieni sąsiedzi zawiadomili SM. Panowie przyjechali i odstawili malucha do przytuliska. Klapuś mieszka teraz w budzie, u cienkiej szyi wisi mu metalowy łańcuch. Za co tyle cierpienia i samotności musi znieść ten fantastyczny psiak nie mamy pojęcia. Opieka nad nim stała się niemożliwa? Miłość się skończyła? Ten pogodny szczeniak podskakuje na spacerze i od czasu do czasu okręca się wokół własnej osi. Sprawia mu to niebywałą przyjemność. Maluch potrafi chodzić na smyczy, nie zaczepia dorosłych psów, nie jest w stosunku do nich szczenięco namolny. O jego higienie nie potrafimy nic powiedzieć ale tego akurat psiaki uczą się szybciutko, wystarczy odrobina cierpliwości. Klapuś rozsiewa wokół siebie aurę szczęśliwości, patrzenie na jego rozradowaną mordkę to wielka przyjemność. Piesek potrzebuje czułych ramion do przytulania i serca, w którym będzie mógł zamieszkać na zawsze.
10. POWÓD ODDANIA ZWIERZĘCIA: Porzucony przez właściciela

RUFUS

1. IMIĘ: Rufus
2. PŁEĆ: pies
3. RASA: mix
4. WIELKOŚĆ: duży
5. UMASZCZENIE: czarny z jaśniejszymi akcentami
6. WIEK: 3-4 lata
7. STAN ZDROWIA: bardzo dobry
8. KASTRACJA/STERYLIZACJA: nie
9. UPODOBANIA I NAWYKI : Spokojnie mijały dni i noce. Żyłem ze swoim panem było nam bardzo dobrze razem. Pewnego dnia, po wielu latach codziennych spotkań i zabaw, pana nie było. Nikt nie chciał się mną zająć i trafiłem do przytuliska. Jest tu buda, gdzie mogę się schować przed deszczem ale nie ma rąk, które pogłaszczą. Czasem przyjadą dobrzy ludzie i wezmą nas (są tu ze mna inne psiaki) na spacer. Wszyscy czekamy na nowy dom, na kogoś kto okaże nam znowu ciepło i miłość. Ja znoszę pobyt w przytulisku lepiej od niektórych psów, ale nie jest mi tu dobrze. Jestem przywiązany łańcuchem i nie mogę sobie pobiegać. Jeśli chcesz przyjaciela, który będzie Ci oddany do końca swoich dni, weź mnie! Będę się cieszył nawet z mieszkania w budzie przy twoim domu, mając do dyspozycji ogródek, miskę i twoją miłość. Od czasu do czasu mogę pójść z Tobą na spacer bo bardzo lubię przechadzki! Mój puszysty ogon prezentuje się wówczas najlepiej.
Proszę, daj mi dom, w którym będę mógł na nowo odżyć!
10. POWÓD ODDANIA ZWIERZĘCIA: śmierć właściciela

środa, 16 marca 2011

Rezydenci w Białuniu

Klapek


Bizi po wypadku


Lora



Rufus

Po co to wszystko ?

    Na pewno takie pytanie zada sobie nie jeden czytelnik tego bloga. A no po to aby świat dowiedział się, że w tym kraju spowitym bezdusznością, lekceważeniem prawa, olewaniem wszystkiego i wszystkich, są ludzie i sprawy, których olać się nie da. Są w tym kraju smutnym ( smutkiem katowanych i mordowanych zwierzaków, zaśmiecanych lasów i zatruwanych rzek) ludzie, którym zależy na tym aby młode pokolenia nauczyły się szacunku do wszelkich żywych istot , nie tyko ludzi, którzy bezwstydnie za panów wszelkich skarbów na tej ziemi się obwołali. Tak ludzka zachłanność na dobra naturalne nie zna granic o czym przekonaliśmy się niejednokrotnie. Wielu puka się w głowę, gdy słyszą słowa, że natura kiedyś się upomni o krzywdy dokonane na jej zasobach.  Jakość naszego istnienia na tej ziem w prostej linii zależy od naszego stosunku do wszelkiego życia, które wokół się dzieje. Gdy przestaniemy tylko skupiać się na sobie i li tylko na swych potrzebach z łatwością dostrzeżemy przebogate piękno w okół nas. I uwierzcie to co zobaczycie urzecze Was. Jest wszak jeden warunek do spełnienia, niech przy tym oglądaniu będzie obok was kochany człowiek lub zwierz i nikt więcej bo widok Wam się nie spodoba. Tylko przy dobrych i życzliwych nam istotach świat pięknym się wydaje i takim jest. A co zrobić by tych dobrych było więcej. To też problem niewielki. Dajcie przykład swoim życiem i postawami. Pokażcie, że niewiele wysiłku potrzeba aby zmienić siebie i otoczenie wokół . Przestańmy narzekać i weźmy sprawy we własne ręce bo nikt ( uwierzcie) a zwłaszcza politycy nie jest zainteresowany zmianą stanu rzeczy na lepszy. Mój stosunek do ludzi nie zmieni się nigdy ( po prostu ich kocham), moja naiwna wiara w to ,że może być lepiej też nie obumrze. Żal mi ludzi, którzy patrzą na mnie z politowaniem i myślą, że naiwna jestem. Smutni oni są i bez życia. Wyciągnięcie ręki pomocnej trudem żadnym nie jest i niech nikogo nie dziwi i niech zwykłym gestem w życiu naszym się stanie bo to wstyd żaden nie jest bliźniego wesprzeć w potrzebie. I nie ważne czy bliźni ma dwie czy cztery nogi, czy ma futro czy sierść. Każdy akt dobroci to coś niezwykle cennego zwłaszcza dla obdarowanego tym aktem.

List do Prokuratora Generalnego

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami oddział w Szczecinie wysłało  do Pana Prokuratora list nastepującej treści:
Szanowny Panie Prokuratorze

Zarząd, członkowie i wolontariusze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o/Szczecin pragniemy z całych serc naszych, oddanych sprawie niesienia wszelakiej pomocy potrzebującym zwierzętom podziękować Panu za list w sprawie karpi jaki wystosował Pan do swoich współpracowników w całym kraju. Doceniamy ten gest i wierzymy, że otwiera on nową jakość współpracy sądownictwa z organizacjami pro zwierzęcymi w zakresie orzekania w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami czy przez prywatnych właścicieli czy też przez nadzór schronisk czy przytulisk.

Wiele takich spraw zostaje oddalonych z powodu niewielkiej szkodliwości czynu, czy z powodu zebrania niewystarczających dowodów. W swojej pracy niemal każdego dnia widzimy efekty działań złych ludzi, czy źle funkcjonujących instytucji. W takich chwilach częstokroć zapominamy o logicznym i systematycznym działaniu kierując się odruchami serca za wszelką cenę staramy się ratować zaniedbywane zwierzęta. W wielu jednak przypadkach , gdy materiał dowodowy jest kompletny i rzeczowy sądy oddalają sprawy bo zamordowanie psa czy kota okazuje się czynem nieszkodliwym. Z przykrością stwierdzamy, że naszym sojusznikiem w takich sprawach okazują się li tylko media. Sprawy przez nie nagłaśniane maja swój finał w sądach i konkretne wyroki.

Nasz kraj poprzez lata zaniedbań, pobłażania i przymykania oczu na krzywdę braci mniejszych zalewa fala cierpienia o niewyobrażalnej skali. Tysiące wolontariuszy walczy z bezsilnością i wykonuje syzyfową pracę ratowania kolejnych zwierząt.

Panie Prokuratorze, potrzebujemy Pańskiej pomocy.

Prosimy o wysłanie kolejnych listów ale tym razem w sprawie psów, kotów i wszystkich zwierząt gospodarskich, które są mordowane w naszym kraju a znęcanie się nad nimi stało się tak powszednie, że niewielu podnosi głos w ich sprawie.

W imieniu wszystkich cierpiących zwierząt prosimy o objecie patronatem spraw sądowych o znęcanie się nad nimi. Jasne , proste i czytelne sygnały dadzą szansę na poprawę jakości życia zwierząt w Polsce. Jesteśmy przekonani, że każda żywa istota ma prawo do godnego życia i śmierci w godnych warunkach. Mamy nadzieję , że podzieli Pan naszą troskę o los zwierząt .

Marsz(NIE) milczenia

Trasa : Jasne Błonia, al. J. Pawła II, pl. Grunwaldzki, pl. Lotników, pl. Żołnierza, al. Niepodległości, Brama Portowa, pl. Zwycięstwa, al. Wojska Polskiego.

dnia 03 kwietnia 2011 roku o godzinie 13.00
Marsz ma na celu uświadomienie społeczeństwa, aby reagowało na akty przemocy wobec zwierząt, pokazanie, że takie sytuacje są wynaturzeniem i prowadzą do patologii, zakorzenienie przekonania, że zwierzęta czują i cierpią oraz, że zasługują na opiekę i szacunek człowieka, a także nagłośnienie sprawy zakatowania psa przez trzech zwyrodnialców w województwie małopolskim.

Celem Marszu jest wyrażenie społecznego sprzeciwu wobec bezzasadnego krzywdzenia, zabijania czy zaniedbywania zwierząt. Ideą przewodnią Marszu (NIE)milczenia jest problem przemocy stosowanej wobec zwierząt najbliższych człowiekowi i towarzyszących mu na co dzień. Jednocześnie zgadzam się, że nie należy zapominać o zwierzętach hodowanych na futra, przetrzymywanych w cyrku czy takich na których przeprowadza się eksperymenty. Tyczy się to także zwierząt hodowlanych, które niejednokrotnie cierpią niepotrzebne krzywdy z rąk pracowników ubojni.

Zapraszam wszystkich, którym nie jest obojętny los zwierząt na marsz w tym wegetarian i wegan, ale pragnę zaznaczyć jasno, że marsz nie jest akcją propagującą wegetarianizm czy weganizm.

Marsz ma głownie na celu uświadomienie społeczeństwa, aby reagowało na akty przemocy wobec zwierząt i aby zdało sobie sprawę z faktu, że zwyrodnialcy znęcający się nad zwierzętami nie poprzestaną na nich, niewielka jest granica między agresją wobec zwierząt a agresją wobec ludzi, większość przypadków znęcania się nad zwierzętami ma w późniejszym czasie odzwierciedlenie w krzywdzeniu innych ludzi. Ludzie którzy męczą zwierzęta dla przyjemności zasługują na potępienie, poza tym ta przyjemność kiedyś się nudzi i szukają większego dreszczyka emocji. Kolejnym aspektem jest pokazanie społeczeństwu, że zwierzęta czują i cierpią, że zasługują na naszą opiekę, miłość i szacunek. Wśród zwierząt tylko człowiek zabija dla przyjemności.
Może wielu osobom wydawać się, że taki marsz w niczym nie pomoże i nie będzie żadnych efektów. To nie jest prawdą, samo nagłośnienie sprawy, poparcie jej i uczestnictwo zsolidaryzuje osoby kochające zwierzęta a także pokaże, że są ludzie którym zależy na losie zwierząt i że nie jest to kwestia tabu, czy taka o której się nie mówi, nie myśli, czy nie przejmuje. Człowiek uważa się za istotę myślącą, wyższą, posiadającą szeroko rozumiane sumienie, niech to okaże, poprzez pomoc zwierzakom, które same nie mogą się obronić, nie mogą powiedzieć nie krzywdź mnie, to mnie boli. Zwierze nie może się poskarżyć, dlatego to my musimy o nie dbać. Zwierze to nie przedmiot, który można wyrzucić jak się znudzi.
Czynnikiem zapalnym do zorganizowania przeze mnie tego wydarzenia jest sytuacja jaka wydarzyła się w Małopolsce, nie jestem w stanie pojąć czym kierowali się ci zwyrodnialcy i nie chce nawet, ale wiem jedno coś takiego nie powinno mieć racji bytu i tylko inni ludzie mogą zmienić los krzywdzonych zwierząt i zmniejszyć ilość takich aktów.

Głównym Organizatorem i Pomysłodawcą marszu jest Wioleta Pawlik – Nowacka. Koordynatorem akcji w Szczecinie jest Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Oddział Szczecin.

poniedziałek, 14 marca 2011

LUZIK oferta adopcyjna

1. IMIĘ: LUZIK
2. PŁEĆ:Samiec
3. RASA:mix jamnika
4. WIELKOŚĆ: mały ( 30 cm w kłębie)
5. UMASZCZENIE: brązowy
6. WIEK: ok. 2 lata
7. STAN ZDROWIA: bardzo dobry
8. KASTRACJA/STERYLIZACJA: nie
9. UPODOBANIA I NAWYKI : Mały piesek z wielkim i przykrym bagażem doświadczeń. Luzik nagle zaczął być zawadą w swym dotychczasowym domu. Ktoś zaprosił go do auta i pojechał z nim w dal. Piesek myślał, że to kolejna fajowa wyprawa. Jak bardzo sie mylił. Samochód w pewnym momencie przyhamował a jego niewielkie ciałko zostało z niego wypchnięte. Luzik znalazł się w rowie. Nie odchodził stamtąd, czekał aż pan wróci i przygarnie go do siebie swoimi ciepłymi dłońmi. Tak się jednak nie stało. Maluszek leżał w rowie dwa dni. Samochody przejeżdżały a on głodniał i marzł. Stał się cud i młody człowiek zauważył psiaka i nie mógł już o nim zapomnieć. Poruszył niebo i ziemię aby ktokolwiek zrobił cokolwiek dla tego nieszczęśnika. Urzędnicza niemoc, ludzka znieczulica to rezultaty większości zabiegów. Wreszcie dobra Pani z Fundacji ARKA znalazła sposób na te nieszczęście. Wiedziała gdzie zadzwonić i co powiedzieć. Pies został odłowiony w podbierak na ryby i zawinięty w siatkę przywieziony do Goleniowa gdzie ofiarowano mu dom tymczasowy. Koniec tułaczki i samotności. Ciepło domowego ogniska rozgrzewało po woli drobne wyziębione ciało. Jaki jest ? Luzik to typowy przedstawiciel mieszanki rasy jamniczej. Choć pozbawiony ogonka nie stracił uroku. Ponoć dusza psia huśta się na ogonku. Gdzie w takim razie jest dusza Luzika skoro nie ma się na czym huśtać. Wielki duch tkwi w tym małym i bardzo niezależnym piesku. Duma tak go rozpiera,że omal nie pęknie. Jaki Luzik się przechadza to emanuje taką pewnością siebie i odwagą, że niewielu zdecyduje się na konflikt z tym zadziorą. Tej manifestacji towarzyszą jeszcze zaczepne pomruki i powarkiwanie, jednak ten teatr nie kończy się atakiem. To tylko sygnały gotowości obrony walorów suczki towarzyszki. Luzik jest psem zrównoważonym, potrafi chodzić na smyczy. Znaczy mieszkanie, ale to zrozumiałe przy tak wielkiej chęci do amorów.( Luzik jest w fazie okazywania miłości nawet kotom) Noc przesypia spokojnie, nie hałasuje i nie niszczy. Ten mikrus dopiero zaczyna zaznajamiać się ze schodzeniem ze schodów, wyraźnie to dla niego nowość. Mały lubi spać na fotelu wyścielanym kocykiem. Z tej wysokości baczniej może kontrolować, w razie czego, sytuację. Ze względu na swe małe rozmiary zdecydowanie polecany jest jako pies kanapowy. Kocha pieszczoty i przytulanki, kąpiel znosi dość dobrze. Jeśli przegniesz mieć kompana z charakterem to nie zwlekaj i zadzwoń.
10. POWÓD ODDANIA ZWIERZĘCIA: porzucenie

Luzik pies z rowu

     Sobota godzina 21.48 telefon wyrywa mnie z drzemki na fotelu ( film nie byl tak ciekawy jak się zapowiadał) dyżurny SM w Goleniowie mówi, że to długa historia ale psa ratować trzeba, że oni nie mogą bo pies z innej gmina, i że impas w sprawie jest. Zapytałam tylko czy duży ten impas. Odpowiedziano mi, że nie - no to dawajcie. Psiaka przywieźli dwaj młodzi mężczyźni, którzy od wielu godzin usiłowali znajdę gdzieś ulokować. Oto ich relacja

"Nie wiem jak mam opisać cała to historie może zacznę od tego ze w raz z przyjacielem chcieli byśmy podziękować bardzo dwóm panią które nam pomogły Pani ze stowarzyszenia Arka z Warszawy która od razu zajęła się sprawa i pomogła nam oraz pani ..... z TOZ która zgodziła się przygarnąć pieska .Cala ta historia zaczęła się od spaceru na którym to znaleźliśmy niedużego pieska w rowie który kulał na prawą łapkę. Piesek był wyziębiony i głodny widać było ze wymaga pomocy i tu zaczęły się schody celem ustalenia kto się zajmuje takimi rzeczami zadzwoniłem na numer alarmowy 112 nikt nie odbierał wiec wykręciłem normalnie 997 i dodzwoniłem się na komisariat w Goleniowie Pan policjant grzecznie powiedział ze on się tym nie zajmują i odesłał mnie do starzy miejskiej do wójta z Przybiernowa i policji w Przybiernowie. Problem polegał na tym ze policji nie było na Komedzie bo była sobota i tam chyba nikogo nie ma w soboty a w ujedzie powiatowym tym bardziej wiec kolejny telefon był do straży miejskiej w Goleniowie tam pan powiedział ze tez nic nie może zrobić bo Przybiernów to gmina i jeśli oni by przyjechali to przekroczyli by swoje uprawnienia chętnie by pomogli ale nie mogą podali mi 3 kolejne nr telefonów gdzie mogę się kontaktować wcześniej jeszcze dzwoniłem do weterynarza pełniącego dyżur w Goleniowie zostałem bardzo niemiło potraktowany i po malej sprzeczce rozłączyłem się z panem weterynarzem bo uznałem ze dalsza rozmowa nie ma sensu potem był telefon do powiatowego inspektora weterynarii w Goleniowie z siedziba w Nowogardzie tam zostaliśmy jeszcze gorzej potraktowani wręcz zrugani że jak to mamy czelność dzwonić i co oni maga poradzić. Sytuacja była naprawdę niemożliwa nie było osoby ani nikogo kto by temu psu pomógł piesek został tam sam wraz z rodzina udałem się do domu by szukać pomocy i nr telefonów przez Internet zadzwoniłem do schroniska w Szczecinie tam powiedzieli że to za daleko jest i dali mi nr do jakiegoś pana tu sorka nazwiska nie pamiętam który zajmuje się takimi rzeczami ten pan udzielił mi informacji ze on sam po psa nie przyjedzie jeśli gmina lub powiat mu zapłaci to ok. bo nikt za darmo tego nie zrobi i na tym skończyły się moje telefony do instytucji pomocy dla zwiedza wróciłem do Goleniowa i z powrotem na Internet i znalazłem nr do Warszawy do stowarzyszenia Arka pomagającym zwierzakom i tam trafiłem na przemiła panią która od razu zajęła się sprawa chwyciła za telefon i z Warszawy zaczęła nam pomagać słownie telefonicznie itd. Po czym wraz z moim przyjacielem Markiem wsiedliśmy jeszcze raz w auto i pojechaliśmy do Przybiernowa tam zorganizowaliśmy poszewkę żeby przykryć pieska i miskę z woda po czym już tu na miejscu czekaliśmy na człowieka który udzieli pieskowi dalszej pomocy po godzinie czekania i po bóg wie ilu telefonach pani Anieli do wójta pojawił się urzędnik z Przybiernowa niejaki pan Łukasz z podbierakiem na ryby w reku i zaproponował ze on zabiera psa do siebie do obory na siano a rano go zawiezie do weterynarza [ale nie jestem pewien czy by tak naprawdę było bo mówił jeszcze ze pies w poniedziałek trafi do schroniska] potraktował chorego psa strasznie zaczął się dziwnie zachowywać sfotografował rejestracje naszego auta i twierdził ze policja już wie o tym psie od 3 dni i oni go nawet szukali ale ten pies się przemieszczał a kiedy my go znaleźliśmy nie bardzo miał siły żeby wstać po rozmowie telefonicznej z panią Aniela był bardzo zły i stwierdził że co on może to nie jego sprawa i ze pies jedzie do niego i nie zawiezie go dziś do weterynarza jeszcze w efekcie nerwów pan wrzucił nam psa na tylne siedzenia mówiąc ze jaki jesteśmy tacy mądrzy to proszę możemy sami pieska zawieść do niego. Jak dojechaliśmy do niego pod dom stwierdziliśmy ze nie oddamy mu pasa i wieziemy pieska do Goleniowa do weterynarza w Goleniowie zbadał psa pan Wolańczyk weterynarz piesek był naszczepcie zdrowy był tylko potłuczony dalej z pieskiem udaliśmy się na straż miejskiej w Goleniowie gdzie piesek nie mógł być przyjęty bo nie podlegał pod Goleniów bo był znaleziony w Przybiernowie ale panowie ze straży miejskiej byli bardzo mili pomocni zaraz wykonali 2 telefony i zorganizowali nam miejsce gdzie piesek mógł trafić odwieziony trafił do pani Agaty z TOZ i był już bezpieczny. Cała ta akcja nie udała by się gdyby nie to że wspierała nas pani Aniela ze stowarzyszenia Arka w Warszawie wszystkie instytucje do których dzwoniła po prostu jej się bały a zwykłemu człowiekowi nie pomogły odkąd ja zacząłem dzwonić i szukając pomocy minęło 5 godzin po 5 godzinach i jakiś 30 telefonach piesek znalazł tymczasowy dom. Niemoc wszystkich służb i znieczulica wszystkich ludzi do których dzwoniłem jest straszna żeby nie to że zadzwoniłem do Warszawy to nie wiem jak by to wyglądało a ktoś powinien za to odpowiedzieć że taka sytuacja miała miejsce"

    Ktosia, który ma za to odpowiedzieć łatwo można palcem wskazać. Władze gminy Przybiernów na terenie której pies został porzucony. No i co z tego, że odpowiedzialny znany jest jak i tak nic nam po tej wiedzy.