INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

niedziela, 31 lipca 2011

Schronisko w Białogardzie - niech uszy głuchego świata usłyszą.

     Jak pisałam tu wielokrotnie nasz UM parę lat temu podpisał umowę na odbiór psów z przytuliska z prywatnym schroniskiem w Białogardzie. Psy wywożone są tam za jednorazową opłatą w kwocie 430 zł. Jak one tam przezywają po kilka lat za takie pieniądze to tajemnica pracowników i samego właściciela. Jak tam było  ( i prawdopodobnie w wielu punktach jest nadal ) możemy się dowiedzieć z raportu pokontrolnego TOZ oddział Koszalin.  Kontrola została przeprowadzona w lipcu 2009r. Nasza gmina ma podpisaną umowę z tym schroniskiem od ponad pięciu lat ):

RAPORT TOZ

na podstawie pełnomocnictwa udzielonego przez Fundację MRUNIO na przeprowadzenie kontroli warunków bytowych psów odebranych przez Fundację z miejscowości Kamieniec Ząbkowicki, komisja TOZ Oddział w Koszalinie w składzie:
.........................................
.........................................
.........................................
.........................................
przeprowadziła W dniu 19 maja komisja TOZ w Koszalinie kontrolę Schroniska dla Zwierząt w Białogardzie, do którego psy zostały przewiezione. Schronisko prowadzone jest przez Jerzego H. W wyniku przeprowadzonej kontroli stwierdzono rażące nieprawidłowości i zaniedbania:
1.z powodu przepełnienia w schroniska (ok. 400 psów) w klatkach wielkości ok. 12 - 13 m2 stłoczonych jest po 20 psów i więcej psów oraz tylko 4 - 6 bud
2.nie oddziela się psów od samic, samice nie są sterylizowane, w ogóle nie stosuje się żadnych zasad w rozmieszczaniu psów (stare z młodymi, duże z małymi, zdrowe z chorymi i do tego jeszcze oszczenione matki z małymi) - stworzono idealne warunki do zagryzania się psów
3.z przywiezionych 22 psów z Kamieńca - 3 już zostały zagryzione, a szczenna suczka padła przy porodzie
4.część psów jest chorobliwie chudych - boki zapadnięte, wystające kości miednicy widoczne żebra, rany na pysku, niektóre nie mające siły się poruszać i przebywają ze sforą psów zdrowych
5.schronisko nie posiada kuchni do gotowania karmy, nie posiada również nawet śladowych ilości karmy suchej lub puszek
6.wszystkie psy: młode, stare, chore, szczeniaki są karmione wyłącznie surowymi odpadami poubojowymi (kości, jelita), które są rzucane do klatek
7.podłoga w klatkach oraz budy sprawiają wrażenia jakby były ochlapane wapnem - to efekt rozbryzganych psich odchodów (wydalonych kości) przez deszcz
8.brak misek z wodą, w niektórych tylko znajduję są miski z zieloną, cuchnącą wodą pochodzącą ze zbiornika w postaci wkopanej w ziemi beczki do gromadzenia wody, a w nim pływający martwy szczur
9.na środku schroniska wielkie bajoro z psich odchodów i brodzące w nim psy, które chodzą luzem na terenie schroniska
10.przy tak ogromnej ilości psów, "schronisko" nie posiada instalacji wodno -kanalizacyjnej
Prowadzone przez Jerzego H. "schronisko" nie spełnia wymagań określonych w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 23 czerwca 2004r.w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenie schronisk dla zwierząt, a mianowicie:
1.brak wydzielonego pomieszczenia do wykonywania zabiegów leczniczych
2.brak izolacji zwierząt chorych
3.nie oddziela się samców od samic, matek ze szczeniętami
4.brak chłodni do czasowego przetrzymywania zwłok, schronisko nie posiada spalarni zwłok
5.nie zapewnia się możliwości swobodnego poruszania zwierząt (w małych klatkach przeznaczonych dla 2 - 4 psów stłoczonych jest od 10 - 22 psów)
6.nie zapewniony jest dostęp do wody zdatnej do picia
7.odnośnie wymaganej przepisami dokumentacji nie możemy się wypowiedzieć ponieważ nie udostępniono jej nam.
Bezkarnie łamana jest ustawa o ochronie zwierząt. Wzajemne zagryzanie się psów lub powolna śmierć z powodu wycieńczenia bądź nieleczonej choroby jest w tym "schronisku" normą
Pan H. pod maską miłośnika zwierząt zwozi psy z całego kraju i w każdej ilości w celach wyłącznie dochodowych, a nie opieki nad nimi..................Faktycznie jest to komercyjny zakład świadczący usługi dla wielu gmin w różnych rejonach Polski, ukierunkowany wyłącznie na zysk, w którym pozorowana jest opieka nad bezdomnymi zwierzętami.................
Jest bardzo aktywny, podpisuje umowy z gminami w całej Polsce na wyłapywanie i zabieranie ich do swojego zakładu. Zawarł umowy z ok. 50 gminami.
Z kolei gminy nie są zainteresowane warunkami w jakich będą przebyły psy zabrane z ich terenów. W ten sposób pozbywają się problemu bezdomnych psów i nie muszą inwestować w budowę schronisk. Tymczasem psy są masowo zwożone z całej Polski, stłoczone w ciasnych boksach zagryzają się wzajemnie. Opieka weterynaryjna nie istnieje, większość psów nie posiada nawet obowiązkowych szczepień p/wściekliźnie. Suki nie są sterylizowane. Wszystkie psy: chore, stare, młode i szczeniaki są karmione surowymi kośćmi. Brak strony internetowej obniża wskaźnik adopcji, zresztą nie o adopcję w tym wszystkich chodzi lecz o dochód, a psy same dokonują selekcji zmniejszając swój stan w schronisku i robiąc miejsce na przyjęcie nowych. Osoby chcące wejść do schroniska są wpuszczane niechętnie.
Według raportu BOZ - Hycel 2006 w ewidencji brakuje ponad 200 psów. Raport sporządzony został na postawie uzyskanych danych z gmin jedynie północno - zachodniej części Polski. Nie uwzględniono w nim współpracy p. H. z pozostałymi na terenie Polski.
Podejrzewamy, że sprawa schroniska w Białogardzie jest większego kalibru niż w Krzyczkach.
Z rozmowy z niedawnym burmistrzem Białogardu (obecnie posłem) wiemy, że zwłoki psów były zakopywane wokół schroniska. Udostępnione zdjęcia miejsc grzebania zwłok psów przesłaliśmy do Fundacji MRUNIO...........................


    Po dwóch tygodniach od tej kontroli przeprowadzono kolejną, na która pojechał jeden tylko z członków poprzedniej komisji. Jakimś cudem prawie wszystko nagle zaczęło działać prawie poprawnie.
   W tym roku przeprowadzono tam kolejną kontrolę i doprawdy niczego się nie doszukano. Jedynym zastrzeżeniem był fakt, że w kojcach stoją po trzy budy a psów mieszka w nich siedem. Po wydaniu raportu z tej kontroli do schroniska podobno przyjęto sto kolejnych psów. Z naszych informacji wiemy, że  schronisko w Bialogardzie nie spełnia podstawowych norm. Mało tego starosta Białogardu nigdy nie wydał pozwolenia na budowę na tej działce obiektu, który tam stoi.
    Proceder trwa kilka lat,  informacje na temat warunków oferowanych w tym schronisku są ciągle uzupełniane o nowe sensacje. Mimo to kolejne gminy podpisują umowy...... zwierzęta zdychają, chorują, zagryzają się .
Czy to jest wina właściciela schroniska? To cynizm , niegospodarność, brak perspektywicznego myślenia, niechęć do zajęcia się problemem bezdomności zwierząt włodarzy tych wszystkich gmin przyczyniają się do ogromu cierpienia,  nie tylko w tym przypadku.
  Jak wiele osób jest uwikłanych w ten horror, z którym nikt nie chce nic zrobić to po prostu przeraża. Większość z tych ludzi ma rodziny,dzieci , wnuki. Wracają do domów, przytulają bliskich, uczą swe dzieci bycia ludźmi....... tylko jakimi ?........ skoro sami zamykają oczy, odwracają głowy, zatykają uszy. Co widzą w lustrze Ci wszyscy, czy odbiciem jest ludzka twarz?
  Wolontariusze TOZ oddział w Szczecinie nie godzą się na taki stan rzeczy. Wolontariusze wielu organizacji pro zwierzęcych o wszystkim wiedzą i wspólnie usiłujemy znaleźć rozwiązanie tego problemu. Jestem pewna, że znajdziemy sposób.

Nasi darczyńcy

      Z całego serca dziękuję Piotrowi i Marysi, nowym "rodzicom" Bakiego za pokaźny dar, który wesprze naszą działalność i przyczyni się do rozwoju i realizacji naszych ambitnych planów.
      Dziękuję Sylwi K. , Która dzwoni, pisze, myśli i ciągle szuka nowych rozwiązań. Dziękuję za dary, które przywozi za każdym razem. Sylwia propaguje naszą działalność wśród rodaków w Niemczech i nie tylko.
Dziękuję Pani Józefie K, Danusi L, Marcie J.
  Dziękuję za dary zebrane z koszy w sklepach zoologicznych. Wiem, że nie jestem sama :)

Odwiedziny

  Wczoraj odwiedzili nas w przytulisku niesamowici goście. To Ula i jej mąż Łukasz, którzy SPECJALNIE przyjechali z Opalenicy aby odwiedzić naszych podopiecznych. Nie obyło się bez łez. Opowiedzieliśmy im o każdym ze zwierzaków określając też szanse na znalezienie domów. Obiecali nam pomagać, wspierać dobrym słowem, organizować wszelakie zbiórki a co najważniejsze przyjechać jeszcze do nas :)  Ula dowiedziała się o naszej działalności od Sylwi z Berlina, byłej mieszkanki naszego miasta, która nawiązała ze mną kontakt gdyż wzruszyła ja i męża historia naszej Gerdy.    Dla mnie to niesamowite, że ludzie z dalekich zakątków są skłonni przyjechać , poznać nas i w jakikolwiek sposób wspierać. Dziękuję :)

Otrzymały szansę na nowy start

      Dzisiejszego ranka dotarły do mnie pomyślne wieści od Juli, która jest koordynatorką adopcji zagranicznych. W czwartek do Niemiec wyjadą Shell, Tajson i wielce prawdopodobne, że Remi. Podróż będzie dość długa, bo nowe domy dla nich znajdują się pod Hamburgiem. Możliwe, ze my z mężem też będziemy musieli pojechać. Pobudka o 2 rano :) Trzymajcie kciuki aby pojechały wszystkie trzy !!!!

  

Onek Mochito

   W Kliniskach z terenu placówki oświatowej podjęto przepięknego młodego samca. Mochito jest bardzo przestraszony, niechętnie podchodzi do ludzi. Wydaje się być łagodnym psem. NA spacer nie chciał iść a my nie zmuszałyśmy go do tego. Samiec jest dobrze utrzymany, chociaż na moje oko mógłby odrobinę nabrać ciała :)



Spanielka Gabi

   W piątek grupa bawiących się dzieci złapała młodą ok. 7 miesięczną sunię rasy cocker spaniel. Mała mieszka oczywiście w budzie a u cienkiej i gibkiej szyi dynda jej metalowy łańcuch. Sunia bardzo lgnie do ludzi. Mam nadzieję, że właściciel szybko ją odbierze .



piątek, 29 lipca 2011

Wakacje- trudny czas

  Wakacje kojarzą się wszystkim ze słońcem ( obecna aura zdecydowanie tej tezie zaprzecza), przygodą , relaksem. Dla zwierzaków to czas trudny. Wiele z nich traci to co najcenniejsze w życiu. Dom, szczęście , miłość. Wyrzucane z samochodów, przywiązywane do drzew, pozostawiane pod bramami schronisk. Część z nich to prezenty gwiazdkowe, które cieszyły do momentu wyjazdu całej rodziny na wymarzony urlop.  Wakacje to też kocia górka. Tak nazywamy wysyp maluchów. Pisałam o tym nie raz i pisać będę do znudzenia. Ludzie mówią, że kocica, czy suka musi raz urodzić ( nie wiem czy te ich zwierzęta tak im powiedziały?), że jak już jest w ciąży ( niechcianej) to nie mają sumienia wysterylizować jej w  takim stanie a jak się już urodzą maluchy to nie mają sumienia uśpić ślepego miotu.
    Mają za to sumienie porzucić w kartonie na przystanku, pod krzakami w parku, w rowie, na skwerze .... gdziekolwiek. Mają sumienie zadzwonić do wolontariuszy i prosić o pomoc w znalezieniu domów dla takich niechcianych przez nikogo ( a zwłaszcza przez właścicieli) osesków.
    Organizacje pro zwierzęce są po to aby ratować życie potrzebujących futrzaków. Skoro należę do takiej organizacji założeń jest kilka :
a- muszę strasznie, ponad wszystko kochać zwierzęta,
b- skoro tak to na pewno mogę zabrać do siebie każde potrzebujące istnienie,
c- zabrania się mi odmawiać udzielenia pomocy,
d- na pewno mnie stać na taką fanaberię jak ratowanie zwierzaków.
   Zrzucanie odpowiedzialności za niechciane zwierzęta na barki wolontariuszy to rzecz powszechna i nagminna. Całe cierpienie zwierzęcego świata spoczywa na kruchych barkach tysięcy naprawdę młodych ludzi. Nasze państwo oszczędza miliony dzięki wrażliwości  bezinteresownych wolontariuszy,  ludzi dobrej woli, którzy dzielą się z nami swoimi pieniędzmi abyśmy mogli nieść pomoc.
    Padła właśnie w Sejmie nowa Ustawa o ochronie zwierząt. Nie podobało się na przykład  " wrażliwym" posłom sformułowanie, że zwierzę można adoptować. Jakie to ma znaczenie jak nazwiemy ten akt łaski. Państwo w stolicy gorączkowo ustawiają się w blokach aby wystartować z kolejnymi kłamstwami. Wielu z nich ma zwierzęta, ich wyborcy też je mają. Kolejne czytanie po wyborach.

Kaja szuka nowego domu





Imię : Kaja
Płeć: suczka
Rasa: mieszaniec (mocno spokrewniona z dogiem), bardzo podobna do Saby z filmowej wersji „W Pustyni i w Puszczy”
Maść: żółta
Rodzaj włosa: krótki
Data urodzenia: 01.04.2002 r.
Kaja jest po sterylizacji i posiada wszczepiony czip identyfikacyjny. Jest po tresurze z bardzo dobra oceną. Posiada międzynarodową  książeczkę zdrowia wydaną przez Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami, jest przebadana i posiada wszystkie nieodzowne szczepienia. Piesek jest bardzo przyjazny, spokojny i towarzyski. Jednocześnie zawsze reaguje na obce osoby – pilnuje własnego terenu. Jest psem domowym, sypia w ustalonym miejscu w mieszkaniu. Lubi bawić się z dziećmi, jest dla nich bardzo cierpliwa. Chętnie pływa (aportuje kije rzucone do wody) i biega. Jest psem adoptowanym ze schroniska po pół roku od urodzenia.
Słabe strony: boi się panicznie wystrzałów i huków (szczególnie burzy); nie można jej zostawiać samej w domu-zamykać (boi się samotności). 

  Poproszono mnie o zamieszczenie tej oferty adopcyjnej. Właściciel poszukuje domu z ogrodem dla suni. Powodem zrzeczenia się pieska jest zmiana pracy . Kaja długie godziny spędza sama w domu. 

czwartek, 28 lipca 2011

Wspomnienie o MIMI

 Pamiętacie tą małą kulkę sierści. Jej nowa rodzina jest zachwycona pieskiem, który sprawia wszystkim wiele radości. Oto relacja z nowego domku :)
Witamy Panią , wysyłamy zdjęcia Mimi .Jest już po wszystkich szczepieniach waży 5400 gram .Bardzo lubi chodzić na spacery, obcych psów się nie boi nawet tych dużych,uwielbia leżeć w trawie .Jest bardzo pogodna. Rozrabia ale oczywiście tak jak każdy szczeniak i jest bardzo kochana .Pozdrawiamy bardzo serdeczne odezwiemy się za miesiąc :)




Shell




  Mała kupka strachu i nieszczęścia. Znaleziony przy stacji Shella na parku przemysłowym. W sierści mnóstwo zielonych kulek, które tak lubią przywierać do psiej sierści. Zmechacona sierść na nogach świadczy o braku czesania. Czy Shell stał się ofiarą wakacyjnego wyjazdu czy się zagubił. czas pokaże. Liczymy, że mama Alinki weźmie go do DT, wszak to ona uratowała mu życie :) Mały ma ogromną szansę na adopcję zagraniczną. Zdjęcia wysłane, pozostaje nam tylko czekać.

Greta

Przez chwilę pomieszkała w budzie suczka, mieszaniec owczarka niemieckiego, która otrzymała imię Greta. Sunie miała wyssane sutki do granic możliwości. Dla nas oznaczało to posiadanie przez suczkę sporego przychówku. Psina została podjęta przez SM na terenie DUETU. Na szczęście odebrał ją właściciel. Greta bardzo się nas bała. Z budy wychodziła tylko gdy zwabiliśmy ją jedzeniem. O pójściu na spacer nie było mowy.



Cypis

  Do przytuliska trafił średni piesek , który błąkał się po Białuniu w kagańcu i kolczatce. Psiak otrzymał imię cypis, bo przypomina bardzo psa chłopaka naszej Marty. Straż Miejska podjęła próbę poszukiwania właściciela. Bezskutecznie. Oto oferta psa :





1. IMIĘ: Cypis
2. PŁEĆ: pies
3. RASA: mix
4. WIELKOŚĆ: średni
5. UMASZCZENIE: czarny podpalany
6. WIEK: 3-4 lata
7. STAN ZDROWIA: bardzo dobry
8. KASTRACJA/STERYLIZACJA: nie
9. UPODOBANIA I NAWYKI : Cypis to zwykły pies. Mieszkał sobie kilka lat w domu, w spokoju i dostatku. Pewnego razu jak zwykle założono mu kaganiec, kolczatkę i został zabrany na dwór. Tylko, że tym razem w nowe miejsce. Ktoś pozbył się „problemu” w łatwy sposób. Na szczęście dobrzy lidzie zadzwonili po Straż Miejską i psiak został zabrany. Nikt z mieszkańców wsi nie rozpoznał psa. W ten sposób Cypis trafił na łańcuch w przytulisku. Bardzo nie lubi zostawać tam sam, co prawda są inne psy, ale nie ma rąk, które przytulą lub pogłaszczą. Psiak jest bardzo zazdrosny, gdy ma przy sobie „swojego” człowieka i nie toleruje innych psów. Z powodu porzucenia psiak nie chce jeść i bardzo „płacze” za swoim opiekunem. Cypis czeka na cud, który zmieni jego życie. Psiak potrafi chodzić na smyczy. Dotyk czułych rąk sprawia mu niezwykłą przyjemność. Przytulony do człowieka potrafi tak trwać bez ruchu. Może wolisz  dojrzałego psa, który zna zasady.  Może  spojrzysz  właśnie na Cypisa i dasz mu szansę na domek i szczęście
10. POWÓD ODDANIA ZWIERZĘCIA: porzucenie przez właściciela

Reminiscencje powakacyjne

    Jak doskonale pamiętacie udałam się na wakacje. Po raz kolejny odwiedziłam Warmię. Tam też są zwierzęta. Znalazłam też przytulisko, podobne do naszego. Pod miejscowością Jonkowo znajduje się miejsce do którego trafiają psiaki porzucone przez właścicieli. Na stronie UM pojawiają się ich zdjęcia. Część okolicznych mieszkańców reklamuje pocztą pantoflową przebywające tam psiaki. Jak tam jest? Psy odwiedzane są przez Pana, który je karmi i sprząta. Nie mam pojęcia ile razy dziennie pojawia się tam człowiek. Nie ma wolontariatu. Jest kilka boksów, są budy. Część ( niewielka) psiaków jest puszczona luzem w boksach. Reszta pomimo tego iż stoją w zagrodzie ma na szyjach łańcuchy ): Zdecydowanie brakuje zadaszenia, które zabezpieczy psy przed palącym słońcem o deszczu nie wspomnę. Co mnie uderzyło- to porządek. Kojce posprzątane, woda nalana, psy karmione suchą karmą, żadnych resztek z ludzkiego stołu nie zauważyłam, a zwłaszcza chleba namoczonego w wodzie.







  


     Dom, w którym mieszkaliśmy jest przyjazny zwierzętom. Mieszka w nim 6 kotów i suczka Frida. Cała okolica roi się od koników i zwierzątek przeróżnej maści i gatunków :)
FRIDA

Czarnuszka
Rudolf

Gutek

Jadwiga     

Konik po sąsiedku

Koniki na wsi

W tym stadzie jest cielak albinos


Pole lawendy Asi - Lawendowej Panienki


 Brakuje zdjęć Lotki prawie maine coona i Majki ,kocicy  ciągle wołającej przyjaciela Gucia.

Baki ma nowy dom

  We wtorek Bakuś poznał swoich nowych człowieków i psią przyjaciółkę Kiki. Spotkanie odbyło się na plaży w miejscu neutralnym dla każdego. Kiki przyjęła Bakiego ozięble i z dystansu , bez zbędnych czułości. Sukcesem był fakt, że nie naszczekała na amanta. Spędziliśmy w Międzyzdrojach , które co roku Piotr z Marysią odwiedzają, cały cudowny dzień. Psiaki miały okazję poznać się lepiej. Kiki pod koniec naszej wizyty podchodziła do Bakusia i merdała przyjaźnie ogonkiem. Wiedzieliśmy, że przypadli sobie oboje do gustu. Baki bardzo spodobał się nowej rodzinie. Szybko zaaklimatyzował się. Przespał spokojnie całą noc na dywaniku.
 Bardzo dziękuję Piotrowi i Marysi za dary dla naszych zwierząt :)


JAk stare dobre małżeństwo z 25 letnim stażem :)

wtorek, 19 lipca 2011

Szczęściarz Baki



   Czasem trudno mi uwierzyć jak słyszę w słuchawce skąd do minie ludzie dzwonią. Tak było w tym przypadku. Zadzwonił do mnie Piotr, który wraz z żoną postanowili uratować jedno psie życie z naszego przytuliska. Wybór padł na Bakiego, który bardzo przypomina z wyglądu ich sunię rezydentkę Kikę. Bakuś trafił do domu tymczasowego niezastąpionej Marty, która wzięła do siebie kolejnego psiaka z naszego sierocińca.
    Resztę swojego psiego życia Bakuś spędzi w Szwajcarii u boku nowych Państwa, pośród przepięknych widoków z głową w chmurach :)  Jego rodzina zawita w naszym kraju już w ten weekend. Pierwsze tygodnie psiak wygrzeje kosteczki w Międzyzdrojach na wczasach a później pojedzie do nowego domu. Wielu wolontariuszy zamieniłoby się z nim bez zmrużenia oka.

 Kiki  nowa żona Bakiego

Mona i Liza

  Parę dni temu do przytuliska trafiły dwie siostry Mona i Liza. To przeurocze malutkie suczki, które podjęto w Kliniskach. Dziewczynki dość dobrze znoszą pobyt w przytulisku, choć jedna z nich jest bardziej płaczliwa ( nigdy nie pamiętam , która :) Urzekły mnie swoimi charakterami i radością życia. Obie jadą do Niemiec :)

piątek, 15 lipca 2011

Mamy kojec dla szczeniaków

   Wczoraj wraz z moim synem Tomaszem, jego przyjacielem Patrykiem, Martą i jej chłopakiem Adamem w czasie pięciu godzin postawiliśmy kojec dla szczeniaków. Z powodu braku doświadczenia i wyobraźni budowlanej prace trochę się przeciągnęły. Poza tym poszliśmy na żywioł i dopiero na miejscu tworzyliśmy plany konstrukcyjne i zmienialiśmy koncepcje. Maluchy "poupychaliśmy " do trzech kocich kontenerów. Chłopaki kopali rów pod siatkę , którą wcisnęliśmy w ziemię na wysokość 40 centymetrów aby zapobiec ewentualnym podkopom. Sławetna klatka stała się też częścią kojca, tylko, że w niej maluchy będą tylko spały. Niestety muszą się oduczyć załatwiania gdzie popadnie. Na zewnątrz pod daszek wystawiliśmy miski z wodą i karmą. Klatka stanęła na palecie aby odizolować ją od ziemi. Gdy myśleliśmy, że już skończyliśmy dwa szczeniaki wgramoliły się pod paletę, na szczęście jeden z panów pomógł nam je wydostać. Musieliśmy zabezpieczyć szczeliny.
  Psiaki nie mają pojęcia co się wokół nich dzieje. Marta nosiła je po kolei na rękach. Nie robią już pod siebie ze strachu ale kompletnie nie wiedzą o co chodzi z tym głaskaniem i mówieniem. Mam obawy przed kolejną wizytą w przytulisku bo zastanawiam się czy dziatwa nie dała nogi. Ich siła woli przetrwania jest niezwykła i na prawdę ze wszystkim musimy się liczyć.

 Z całego serca dziękuje Panu Arturowi, który postarał się o metalowe słupki, zakupił siatkę i drut i wszytko to zawiózł do przytuliska. Dziękuję ekipie za wytężoną i owocną pracę. Bez Was nic bym nie zrobiła :)

A oto zdjęcia tego cudu konstrukcyjnego






Maluchy nie muszą już się tłoczyć w jednym miejscu. Zaczynają coraz śmielej wychodzić z klatki. Niektóre leżą wręcz na zewnątrz. Uczą się świata i obecności ludzi.