INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

czwartek, 29 grudnia 2011

Depozyty

  Na portalu gminnym pojawił się niesamowity tekst dotyczący obowiązku sprzątania po swoich pupilach. Kara za pozostawienie psiej kupy ( tam nazwana jest ona zanieczyszczeniem lub nieczystością ) To samo można powiedzieć o psich siuśkach a jednak zbierać ich nie musimy. Można było napisać odchody stałe ale w tak poważnym miejscu zapewne nie przystoi. Z tekstu dowiadujemy się też, że jesteśmy zobowiązani do posiadania przy sobie " odpowiednich przyborów umożliwiających niezwłoczne usunięcie nieczystości" No tak a jeśli nasz psiak już sobie ulżył i posprzątaliśmy po nim to co wówczas ? W zasadzie gdzie jest napisana jakie to mają być przybory ( woreczek i ręka? Szpadelek i grabki? Kartonik? ) i jaka ich ilość jest niezbędna aby nie otrzymać za niemanie mandatu ? Kolejne ( ulubione moje) sformułowanie  "Nieczystości te mogą być deponowane w urządzeniach do zbierania odpadów komunalnych " No prawie jestem pewna, że ten tekst już kiedyś pojawił się w sieci. Od dzisiaj kupę Soni i Luzika będę deponować a nie zwyczajnie wyrzucać. Ile szacunku jest w tym słowie zwłaszcza, że dotyczy ono tak poważnej rzeczy jak to coś co wychodzi drugą strona naszych zwierzaków. Niektóre depozyty przetrwają 400 lat i pozostaną prawdziwym dowodem naszej odpowiedzialności za porządek i ład publiczny.
Kara za niezdeponowanie w odpowiednim miejscu kupy psiej może sięgać aż 500 zł
 Wiecie, że jestem za sprzątaniem psich odchodów. Nie zalecam jednak przesadzania w tym względzie ( choć czasem wydaje mi się, że jestem nadgorliwa) Psia kupa nie jest zagrożeniem epidemiologicznym dla ludzi ( raczej dla innych psów jeśli pozostawił ją pies , który jest nosicielem jakiejkolwiek choroby wirusowej ) ona po prostu brzydko wygląda, rozdeptana śmierdzi niemiłosiernie a smród ten niesie się za nami aż do domów.
 Zwykła kupa a taki wzniosły i poważny tekst odsyłam na stronę urzędu. Na prawdę można się wzruszyć
http://www.goleniow.pl/portal_new/aktualnosci/straz-miejska/3545-mandaty-za-nie-sprztanie-po-pupilach.html

Wiem co chcę robić

   Kiedyś na pewnym spotkaniu u Pana burmistrza, gdy argumentowałam nasze działania usłyszałam, że nie muszę go uczyć wrażliwości. Pan Robert znany jest ze swego stosunku do kotów zwłaszcza. Bardzo pomaga im w potrzebie, czasem jego dom bywa domem tymczasowym dla kilku na raz. Chwalebna to postawa i niezwykle przez nas doceniana.
Trudno w Urzędzie Miejskim znaleźć człowieka, który w sposób oficjalny ( przy okazji rozmów lub zebrań) otwarcie mówi o swym umiłowaniu zwierząt. Są jednak tam ludzie, którzy cenią nasze działania, wspierają nas dobrym słowem ale akurat z nimi mamy do czynienia sporadycznie ( a szkoda) przy okazji pozostawiania dokumentów, czy rozmów w sprawach konkursów.
Wielu mówiąc i patrząc na przytulisko widzi zaoszczędzone przez nas pieniądze, wydane pieniądze na kojce i zwierzęta, które mogą tylko skrzywdzić lub uciec co zaburzy zaprowadzony porządek rzeczy. Jeśli psiak odchodzi to słyszymy komentarze w stylu - Ludzie umierają i psy też, dowiadujemy się o ich śmierci przy okazji innych tematów rozmów telefonicznych.
 Te psy są tylko statystyką, numerem mikro procesora, miejscem i datą odłowienia. Niczym więcej.
 Czym są dla nas ?
To nasza rodzina, którą odwiedzamy dwa razy w tygodniu. To nasi przyjaciele, o których troszczymy się na tyle na ile mamy możliwości. Nadajemy im imiona, ofiarowujemy tożsamość. Między nami powstaje więź niepowtarzalna i niezrozumiała dla innych. Martwimy się gdy chorują, leczymy je, szukamy nowych domów płaczemy gdy odchodzą. Chcemy dla nich jak najlepiej, kochamy je choć one wielokrotnie wsiadają do samochodów nowych właścicieli nie oglądając się za nami. Nie oczekujemy ich wdzięczności. Nasze serca przepełnia ogromna radość i szczęście z powodu udanych adopcji.
Tych dwóch światów nie da się połączyć i wszelkie próby zawsze spełzną na niczym. Tam gdzie jest rozum i pieniądze nie ma miejsca na serce, uczucia, litość, współczucie, bezinteresowność, empatię.
Odkryłam co chcę robić, pragnę uczyć ludzi wrażliwości Chcę jeździć do przytuliska, wyprowadzać psy na spacery, patrzeć jak są szczęśliwe, jak ich ogony merdają na nasz widok, jak ich oczy wyrażają oddanie dla nas i ogromną wdzięczność. Chcę szukać ludzi, którzy czują tak jak my, którzy zechcą nam pomóc w jakikolwiek sposób. Pragnę rozmawiać o tym co i dlaczego robimy. Mówić o tym jak jest to ważne dla nas ludzi i dla zwierząt.

środa, 28 grudnia 2011

Psu na budę...ciag dalszy

   Dnia dzisiejszego dowiedziałam się, że zasadniczo kojce w przytulisku powstały po ta aby psy nie wydostawały się na zewnątrz ( no żeby nie nawiewały ) a nie po to aby mogły w nich przemieszczać się swobodnie. To, że w tej chwili wszystkie nadal są przykute do łańcuchów, bo mogą się przekopać do siebie to nic nie znaczy. Jak się pogryzą to nikogo to nie obchodzi ważne aby nie uciekły na zewnątrz i nie zeżarły prawych i bojaźliwych obywateli. Pewna pani z przedziwną dla mnie naiwnością uważa, że jak się wydaje ludzkie ( z budżetu gminy ) pieniądze to można to zrobić byle jak i bez zastanowienia. Na kotwy, które mają przytrzymywać  luźną siatkę będziemy czekać do....... - termin luźny zupełnie. Jak pieski się do siebie przedostaną to przecież krzywdy sobie nie zrobią , no nie pogryzą się zwyczajnie  ( bo są do siebie pokojowo nastawione )
    Kolejna kwestia. Otóż ( po raz kolejny zresztą ) dowiedziałam się, że moja współpraca z UM wisi na włosku, bo pozwoliłam sobie zasugerować wykonawcy  iż bramki kojców mają otwierać się do wewnątrz i wykonawca mnie posłuchał.
Po mimo tego, że wcześniej ( bez pytania  nas, wolontariuszy o pogląd na tę kwestię ) zadecydowano w specyfikacji i planach ( tak sugerowali Strażnicy Miejscy  ich zapytano a mnie olano ), że będą się otwierały na zewnątrz w stronę korytarza.
     Bramki otwierane do wewnątrz zapewniają większe bezpieczeństwo ludziom, którzy zamierzają wejść do środka . Wchodząc można zasłonić się bramką przed nie daj Boże agresywnym psiakiem.
 Bramki otwierane na zewnątrz miały zapewnić bezpieczeństwo funkcjonariuszom, którzy odstawiają tam psy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo nas wolontariuszy czy panów, którzy na co dzień się  nimi opiekują to już tą kwestią nikt się nie przejął. Żaden z pracowników UM nie zapytał nas o zdanie, choć to my najwięcej mamy do czynienia z tymi zwierzakami.
Niepokój funkcjonariuszy jest moim zdaniem bezpodstawny gdyż zdecydowane większość psów ( zwłaszcza te duże )są poddawane specyfikowi Zwanemu Sedalin, który skutecznie pozbawia te psy władzy w nogach a w zębach tym bardziej. Skutki działanie tej substancji obserwujemy jeszcze po kilkunastu godzinach od odstawienia psa do przytuliska.
 Aby bezpiecznie odstawić psa do kojca ( można było się mnie spytać jak to się robi w przypadku tak zamykanych drzwi ) wykonujemy następujące czynności :
1. Wprowadzamy psa na smyczy do kojca
2. Przekładamy smycz przez pręty bramki
3.Zamykamy bramkę.
4. Odpinamy psa ze smyczy
I po kłopocie.
 Jak dotąd żaden funkcjonariusz SM nie został pogryziony  na terenie przytuliska.. Pogryzieniu uległam ja ( bo się ulitowałam nad staruszkiem a on tego nie docenił) i jeden bezdomny ( wszyscy wiedzą dlaczego się to stało ).
 To nie ja zleciłam strażnikom miejskim zadanie odławiania psów ale ja za każdym razem muszę wysłuchać wykład pouczający mnie gdzie zasadniczo jest moje miejsce. Muszę wysłuchiwać sugestii, że jeśli nie będę grzeczna i miła to inaczej będziemy rozmawiać ze sobą. Przedszkole jakieś normalnie.
Za każdym razem nie jestem przygotowana, za każdym razem jestem rozczarowana podejściem ludzi do prostych spraw, brakiem zaufania, szczerości, fałszem. Każdy dba oswój tyłek, posadę i pensję. Na wspólnych zebraniach wszyscy udają, że zależy im aby poprawić  los tych psów. Farsa........

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Święta w przytulisku

     Przez święta ktoś z nas jest w przytulisku codziennie. Pluto się przeziębił i podajemy mu antybiotyk. Buda to zdecydowanie nie miejsce dla wrażliwego boksera. Mamy obiecany dom tymczasowy w Szczecinie po nowym roku dla tego pieszczocha. Jest nadzieja, ze leczenie przyniesie oczekiwany skutek. Uszyłam dziś dla niego ubranko, co by ogrzało jego ciałko. Niestety muszę nanieść małe poprawki , więc odzieję go dopiero jutro. Psy czują się dobrze, ciszą się na nasz widok. Nadzieja na dom dla Fisi rozpłynęła się w deszczu i sunia nadal tęskni za ciepłem domowego ogniska. Na szczęście jest często wypuszczana aby poganiać sobie po terenie jak szalona. W tym tygodniu zawiozę ją do lekarza aby zdjąć jej szwy. Sterylizacja bardzo wpłynęła na jej apetyt. Fisia zagląda do misek kotów i psów, które mieszkają na zewnątrz kojców. Staruszek, który trafił do budy jak jego pani znalazła się w domu opieki otwiera się trochę przed nami. Nie zaprzestał jednak szczekania gdy tylko się do niego zbliżamy. Bardzo jest przestraszony i trzęsie się jak osika. Suchych chrupek jeść nie chce. Mam nadzieję, że się w końcu przekona do nas. Jutro kolejna próba zabrania go na spacer.Guliwer przekopuje swój kojec. Ma tam prawdziwą łaźnię błotną. Jak chce sprawdzić co się w okolicy dzieje natychmiast wskakuje na budę. Jego wygląd odstrasza potencjalnych chętnych. Szkoda bo to cudowny psiak i prawdziwa przylepa. Wielkopies Klewi też ma się dobrze choć przez chwile martwiliśmy się o jego zdrowie.
      Bono.... Bono odszedł tak samo nagle jak Puder. Nie potrafiłam tego napisać. Święta dla nas nie były radosne. Zastaliśmy go w budzie w piątek przed wigilią. Rozpacz była wielka. Na szczęście reszta psów nie choruje. Boks został wykluczony z użytkowania. Zakupiliśmy dziesięć ampułek surowicy. Dostanie ją każdy następny psiak, który trafi do przytuliska. Takie jest życie..............

środa, 21 grudnia 2011

Nie mogę się powstrzymać

 bo się uduszę jak nie opiszę pewnej historii. Na prawdę próbowałam się powstrzymać od komentarzy ale obawiam się o moje serce. A że młoda już nie jestem to muszę bardzo na siebie uważać. Jakieś dwa miesiące temu zadzwonił do mnie pewien młodzian i oświadczył, że psa swego rasy b.... pragnie oddać gdyż sytuacja jego bardzo się zmieniła ( no wyprowadza się zwyczajnie za granicę ) a jego tata, który psem się opiekuje też już nie może bo też wyjeżdża. Rzeczony tata lał namiętnie psiaka przy ludziach na wybiegu bo ten ucieczkę miał we krwi i wracać nie chciał do krewkiego opiekuna. Po co miał psiak wracać jak za każdym razem cięgi dostawał. Znajomi wszyscy zgromadzeni nie śmieli panu uwagi zwracać, że się nad psem znęca ( taka koleżeńska solidarność). Wreszcie Ola powiedziała gościowi co o nim myśli i pożyczyła mu uschnięcia łapsk za tłuczenie psa. ( Niestety życzenie się nie spełniło)
  Jak zwykle w sytuacji, gdy ktoś prosi mnie o pomoc w znalezieniu nowego domu dla pupila ( oprócz zalanie się krwią) proszę o wykonanie i przesłanie ładnych zdjęć i opisu psiurka. W tym wypadku nie doczekałam się tegoż ale usłyszałam w słuchawce, ze jakimś cudem domek nowy się znalazł i, że wszystko dobrze się skończyło. Ucieszyłam się niezwykle i numer telefonu wykasowałam.
Parę dni temu ( ze cztery będzie do sześciu) odbieram i znajomy głos w słuchawce oświadcza mi, że ten pies został oddany z powrotem i, że ci ludzie to są jacyś nieodpowiedzialni no i, że pomóc by się przydało. Dobrze powiadam, zdjęcia poproszę i kilka słów na temat charakteru. Czekam i nic. Będąc dzisiaj w przytulisku odbieram kolejny telefon. Pan oświadcza, że w zasadzie to on nie miał czasu aby mi te zdjęcia przesłać ale może dzisiaj to zrobi, że obdzwonił wszystkie schroniska ( cóż za troska) i że są one przepełnione i klops doprawdy bo on się MUSI psa do świąt pozbyć. Dosłownie POZBYĆ. To ja na to niech weźmie łopatę i w łeb psiakowi palnie bo to sposób jest, szybki i przede wszystkim skuteczny. Tak powiedziałam ( nie mając oczywiście czynu strasznego na myśli dosłownie ) to bo zwyczajnie kopara mi opada gdy takie teksty słyszę. Głos w słuchawce bez wahania powiedział nie, nie to nie o to chodzi ( w Białogardzei skutek był by ten sam tylko dłużej by to trwało, mało mamy programów w telewizji mówiących o tym jakie warunki oferują schrony )
   Powiedziałam panu, że ja wróżką nie jestem. On mi na to, że wcale tak nie myśli. A ja ( Boże jaka bystra jestem ) , że chyba tak skoro wierzy, że w trzy dni psiakowi miejsce nowe w domu i w sercach ludzkich znajdę. Takie cuda się zdarzają ale zdjęcia psa mieć powinnam. Pożyczyłam panu wesołych świąt. Naiwnie na zdjęcia czekam nadal. Pan należy do gatunku ludzi, którzy chcą abym najlepiej przyszła, psa pod pachę zabrała do siebie i problem z głowy. A ja nie muszę i nie chcę zwalniać ludzi z obowiązku zapewnienia zwierzęciu godnych warunków. Jak D---- był małą puchatą kulką to fajowy był. Potem się znudził bo kłopoty zaczął sprawiać ( jak to b-----). Czytać ludzie nie potraficie? W necie ful informacji o wymaganiach ras. Tylko po co się wysilać toć to tylko pies.

Psu na budę...

  nadadzą się nowe kojce w przytulisku. Ekipa na prawdę nie spisała się. Już po zadawanych pytaniach wiedziała, że po raz pierwszy budują takie ustrojstwo. Nie ja jednak byłam zleceniodawcą projektu, moje uwagi co do budowy były puszczane mimo uszu ( nie wszystkie na szczęście) Siatka dołem nie sięga miejscami gruntu co daje psiakom doskonałą sposobność na opuszczenie kojca. Fisia nasza kochana skwapliwie korzysta z takiej sytuacji. W związku z tym wszystkie psy nadal mają łańcuchy. Nie wyłożono ( bo nie dostarczono) płyt chodnikowych wzdłuż siatki wewnątrz kojców więc psy kopią radośnie.  W kojcu gdzie mieszka Bono siatka jest już podgięta bo się chłopakowi na wolność spieszyło. Poprawek trzeba mnóstwo a kasa nie była mała. I już radość nasza taka sobie jest .

Pluto bokser







   Podańsko, droga wylotowa. Zadbany w doskonałej kondycji przeuroczy psiak. Dlaczego właściciel zwleka z odebraniem, z poszukiwaniem? Jesteśmy przekonani, że ma pana, Pluto to placek jakich mało. Podbił dziś serce Oli, która uwielbia psy tej rasy. Pozostał w kojcu, wyściskany, wycałowany z kocykiem w budzie. Patrzy chłopak w dal i czeka na pańcia swego ):

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Święta idą

      Tak moi kochani po raz kolejny nieubłaganie i nieodwołalnie pod domem już stoją i do drzwi się pchają Święta. I co z nimi zrobić? Przeżyć jakoś trzeba : tłok w sklepach, na chodnikach, na ulicach. Bo tak jakoś naród się rozmnożył i z szaleństwem w oczach biega z torbami, z choinkami i jemiołą. Nie mam już pojęcia po  są święta i dlaczego przychodzą, czemu się tak wpraszają. Dawno przestałam wierzyć, że ludzie się zmienią i że Jezus Malusieńki przysporzy komuś rozumu, wrażliwości, poruszy sumienie. W tym temacie to już  optymistką być przestałam. Chodzę po tym świecie już na tyle długo, że się napatrzyłam i nasłuchałam. Jest jednak coś co mnie nie opuściło. To nadzieja jest na lepsze. Bez nadziei w sercu palcem bym nie ruszyła. Kto mi tę nadzieję przynosi? Ano ludzie, którzy zwierzęta od nas adoptują, darami je obdarowują i wspierają nie tylko dobrym słowem nasze działania. Kierowca, który mnie na pasach przepuści jak z psami na wybieg idę ( zwłaszcza gdy deszcz okrutnie pada), przechodzień co się po prostu do mnie uśmiecha, każdy kto z życzliwością przyjmuje jazgot Luzika ( bo ten ma talent do szczekania na byle co), wolontariusze nasi, których zapał nie opuszcza,. mąż mój i dzieci co stoją za mną murem choć czasem mają dosyć zasikanych podłóg i wszędzie walających się ( zwłaszcza po naszych kanapach w salonie) zwierzaków, karmy, koców, ręczników, psich i kocich włosów :) wszyscy moi znajomi co choć już dość może maja moich opowieści to trwają przy mnie.  Tak jest nadzieja dla tego świata i to w ludziach jej upatruję.
      Życzliwości w sercach dla wszelkiego życia życzę Światu całemu na te święta. Dla zwierząt mądrych ludków, czułych i znających potrzeby swych czworo i dwunogów, miejsc ciepłych z pełnymi miskami. Świata bez schronisk, przytulisk bez bezdomności psiej, kociej i ludzkiej. Niech każdy ma swoje godne miejsce u boku ktosia. Przytulaka w postaci zwierzaka lub człowieka dla każdego bo ciepło uścisku ramion rozgrzewa serce i sił do życia dodaje ( ja tak mam). Wielu dobrych słów, od  i dla bliskich, przyjaciół, znajomych - one nic nie kosztują a uśmiech na twarzach wywołać niepowtarzalny potrafią i zaraz jakoś tak fajowo się robi!

                                            Nadziei, która pokrzepi serce
                                            Pod choinką prezentów kobierce
                                            Zdrowia, którego zawsze potrzeba 
                                            Dostatku powszedniego chleba


Życzę Wszystkim :)



                                           

niedziela, 18 grudnia 2011

Są w przytulisku

W sobotę byy w przytulisku oprócz Fisi, Guliwera i jednego staruszka oddanego z powodu zamieszkania opiekunki w domu opieki społecznej, husky i wielkopies.
BONO

BONO
KLEWI

KLEWI

Fisia oferta adopcyjna




1. IMIĘ:  Fisia
2. PŁEĆ:  Samica
3. RASA:  mix
4. WIELKOŚĆ:  średnia
5. UMASZCZENIE:  brązowo czarne
6. WIEK: ok. 3 lata
7. STAN ZDROWIA: bardzo dobry
8. KASTRACJA/STERYLIZACJA: Tak
9. UPODOBANIA I NAWYKI :  Fisia trafiła do przytuliska z powodu niefrasobliwości swojego właściciela.  Zapomniana przez najbliższych, opuszczona usiłuje odnaleźć się w tej smutnej rzeczywistości. Ta bardzo przyjazna i spokojna sunia z niecierpliwością oczekuje odwiedzin wolontariuszy. Na spacerach zachowuje się nienagannie. Toleruje obecność innych psów. Na smyczy chodzi poprawnie, nie ciągnie i nie szarpie się. Fisia jest łasa na pieszczoty i z radością się im poddaje. Cały czas szuka kontaktu z człowiekiem. Jest niezwykle spragniona dotyku ludzkich rąk. Jej oczy zawsze są wpatrzone w człowieka, wyrażają niesamowitą miłość i oddanie. Adoptując tą niezwykłą sunię zyskasz oddanego kompana na całe życie, niekłopotliwego przyjaciela na czterech łapkach :)
10. POWÓD ODDANIA ZWIERZĘCIA: porzucenie

Pierwszy uwolniony z łańcucha piesior

  Tego szczęścia  zaznała Fisia, przeurocza, niezwykle przyjazna sunia. Opiekun, który obecnie na stałe zajmuje się psami spuścił ją z łańcucha. Fisia tak przywiązała się do nas wszystkich, że na spacery wychodzi już bez smyczy. Przyjaźni się z każdym psiakiem i kotem też. Jeśli znacie człeka dobrego, który pragnie posiąść idealnego przyjaciela polecajcie naszą Fisię.



 A tak teraz wygląda przytulisko. Mamy 10 obszernych ( każdy ponad 20 m kwadratowych) boksów. Naszym głównym zadaniem na przyszły rok będzie zadaszenie choć części. W tym roku nawał pracy i obowiązków nie pozwolił mi odwiedzić potencjalnych sponsorów. Po Nowym Roku do pracy się biorę ostro!

Niestety nie wszystkie psiaki będą mogły w tych boksach zostać spuszczone ( póki co) . Zbyt lekka konstrukcja nie pozwala na uwolnienie psów rasy husky, doskonałych kopaczy i mistrzów ucieczki:)

czwartek, 15 grudnia 2011

Guliwer nadal czeka









      Takie obrazki mamy na każdym spacerze z tym niesamowitym futrzakiem . Guliwer stał się naszym ulubieńcem. Cudownie było obserwować jego metamorfozę z zastraszonego lekko i bardzo wychudzonego bidulka w pewnego siebie i radosnego psiaka.  Zwyczajnie należy mu się dom, ciepły, przytulny i kochający. Bo miłość mu tez się należy jak każdemu stworzeniu. Cienia agresji w stosunku do człowieka w nim nie ma. Jego roześmiana morda emanuje radością życia i pozytywną energią. Pod choinkę chcę od Mikołaja dom dla Guliwera. Już list wysłałam w tej kwestii.

Tutka ma już ciepły dom

  Pani Dorota postanowiła zatrzymać Tutkę dla siebie i swojej suni. Psiaki dogadały się doskonale i bawią się na całego. To była szybka akcja i jeszcze szybsza reakcja na mój apel o pomoc dla malutkiej. Podziękowania dla Pani Małgosi od Kostka i dla nowej pańci Tutki.
 Nasza mała w domku :)





wtorek, 13 grudnia 2011

Kurti ma nową nogę

  Nasz niegdyś Ziomek obecnie Kurti został szczęśliwym posiadaczem  sztucznej protezy przedniej łapki. Pisałam niegdyś o szczęści jakie spotkało tego cudownego pieska. Jego opiekunka włożyła wiele wysiłku i zapewne pieniędzy aby życie psinki stało się o wiele przyjemniejsze. Proteza będzie miała ogromny wpływ na jego przyszłe życie. Kurti nigdy nie będzie miał problemów ze stawami, które w wyniku ciągłego kuśtykania uległyby zwyrodnieniu co było by kolejnym obciążeniem.

  Wbrew temu co słychać w pewnych pro psich kręgach zwierzęta przewożone przez nas do Niemiec nie są przekazywane do laboratoriów i nie robi się z nich kiełbasek., za to robi się dla nich protezy łapek :)

Fisia po zabiegu

  W dniu dzisiejszym nasza Fisia ostała poddana sterylizacji. Nie mogliśmy pozwolić aby szczenięta przyszły na świat i zaraz zostały jej odebrana. Narażanie suni na poród w takim miejscu nie było wskazane. Na szczęście w lecznicy znalazł się dla nas dogodny termin. Fisia zabieg zniosła doskonale.Do budy doszła o własnych siłach. Na poczekaniu " skroiłam" jej z polaru ubranko pooperacyjne aby nie lizała sobie szwów. Za kilka dni pojedziemy z nią do lekarza na zdjęcie szwów. Oferta Fisi pojawi się wkrótce :)

Borys, kiedyś Monti

   Już otrzymałam zdjęcia z nowego domku naszego Montiego ale dla pańciów jego, to on stał się Borysem. Na to właśnie imię reaguje dobrze i tak już pozostanie.Borys ma się doskonale, jest zdrowy ( surowica chyba zadziałała)poleguje na tapczaniku lub w koszyczku. do towarzystwa posiada sunię niezwykłej urody. Z kotkiem dogaduje się średnio ale rodzina pracuje nad poprawą stosunków między gatunkami. Proszę Państwa oto kiedyś pies łańcuchowo przytuliskowy, obecnie bywalec salonów - Borys




Kostek na włościach

  Malutka Tutka znalazła dom tymczasowy. Ogromne podziękowania należą się Pani Małgosi, która adoptowała od nas Kostka. Sunia zamieszkała na razie w Szczecinie u Pani Doroty, która jest urzeczona urodą naszego maluszka.
Kostek nadal w domu rządzi. Jest szerszy niż dłuższy. Pańciowie dogadzają chłopakowi jak mogą . Cała rodzina ma się dobrze :)



wyraźny zanik wcięcia w pasie :)

Były przez chwilę

      Przez kilka dni w przytulisku gościły trzy psiaki. Lisa suczka owczarka niemieckiego, która chyba ( i tu brak pewności z mojej strony ) została wydana do adopcji
     Mały przesympatyczny Nemo, który przybłąkał się na parking leśny przy ul. Wolińskiej
   I wielkie coś owczarka niemieckiego. Piszę coś bo bałam się sprawdzić płeć zwierza. Zwierz powarkiwał i kłapał z lekka zębiskami, więc macać się bałam a widać nie było gdyż owłosione to było pod brzuchem bardzo. Coś dało nogę z przytuliska i wszelki ślad po nim zaginął :) z czego radzi jesteśmy bardzo. Zdjęć cosia zrobić nie zdążyłam.
Wczoraj do nowego domku trafił Klik, psiunek niezwykle podobny do Montiego. Zreszta w nowym domu właśnie Monti nazywać się będzie gdyż państwo chcieli adoptować Montusia ale niestety nie zdążyli i dzięki temu nowy psiak dostał szansę na szczęście.

KLIK

niedziela, 11 grudnia 2011

Natychmiast potrzebny dom

     Wczorajszej nocy do przytuliska trafiła malutka sunia. Tutka ma ok. dwa, dwa i pół miesiąca. Zamieszkała w naszym prowizorycznym kojcu. Każda chwila pobytu w tym miejscu naraża jej młody organizm na chorobę. Apeluje o dom ( choć tymczasowy) dla suczki, która marznie w kojcu. Dzisiaj zawiozłam jej z Olą domek z gąbki, kocyk polarowy i zabawki. To wszystko jednak za mało aby ochronić ja przed zimnem i mrozem.












1. IMIĘ: Tutka
2. PŁEĆ: suczka
3. RASA: mix
4. WIELKOŚĆ: będzie mała lub średnia
5. UMASZCZENIE: czarna z brązowymi smugami
6. WIEK: ok.2,5 miesiąca
7. STAN ZDROWIA: bardzo dobry
8. KASTRACJA/STERYLIZACJA: nie
9. UPODOBANIA I NAWYKI :
Mała sunia w ciemną noc błąkała się po jednej miejscowości koło Goleniowa. Nikt nie udzielił jej schronienia, nikt nie pomógł. Tutka trafiła do prowizorycznego kojca w przytulisku w Miękowie. Marznie w nim. Do towarzystwa nie ma nikogo tylko parę pluszowych zabawek, które muszą jej zastąpić ciepło matczynego ciała. Mała sunia jest niezwykle towarzyska i rozbrykana. Jak to szczeniak. Kocha być przytulana i głaskana. Zdecydowanie potrzebuje troski i nauki podstawowych zachowań. Brana na ręce wtula się w ludzkie ramiona, w nich czuje się bezpieczna. Jej smutne oczka wyrażają tęsknotę za domem i pełna miską. Tutka za dobroć odwdzięczy się wiernością i oddaniem.
10. POWÓD ODDANIA ZWIERZĘCIA: porzucenie

DANE ZGŁASZAJĄCEGO:

IMIĘ I NAZWISKO: Agata
ADRES: Przytulisko w Miękowie
TELEFON KONTAKTOWY: 608020331 lub SM 914698292
ADRES E-MAIL: yabadu.gold@vp.pl

czwartek, 8 grudnia 2011

Teri

................................odszedł dzisiejszej nocy.

środa, 7 grudnia 2011

Mikołaje byli wśród nas

  W dniu wczorajszym po raz pierwszy wzięliśmy udział w corocznej akcji mikołajkowej na Plantach. Było to dla nas pierwsze tego rodzaju doświadczenie. Wystawiliśmy nasze stoisko na którym prezentowaliśmy przeróżne rzeczy, od kartek i stroików świątecznych, po ciasto( Ola, Babcia Karoliny, Magda nasza, Marta nasza) , pierniki ( najlepsze jakie jadłam od Marty naszej i jej Babci ) koty, anioły i psy z gliny wypalane ( podarowane przez Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych z Polic) i ciastka  watróbkowe dla psów i kotów. Te ostatnie sprzedały się wszystkie :) Na naszym stole znalazły się też przepiękne przedmioty od Marty zdobione techniką decoupage. Ludkowie do nas zaglądali a przede wszystkim nie zawiodły rodziny naszych wolontariuszy. Były też psiaki - Sonia- królowa wszystkich piesków, Luzik - marzący o zawładnięciu światem całym i Zula najlepsza przyjaciółka tej dwójki. Wszyscy napracowaliśmy się bardzo ale trud opłacał się. Pieniądze, które udało nam się uzbierać przeznaczymy na leczenie psów. W tej chwili bardzo się nam przydadzą.
     Dziękujemy wszystkim, którzy zechcieli podejść do naszego stoiska, dziękuję wolontariuszom i ich rodzinom za wszelki trud w tworzeniu naszego skromnego ale najcieplejszego stoiska ( Jacek dzięki za promiennik :)
Do zobaczenie w przyszłym roku !!!

............................

   Ostatnie dni to straszliwa gonitwa i strach o życie zwierzaków. Teri jest w bardzo złym stanie. Nie chcę opisywać jak wygląda bo słowa nie są w stanie tego oddać. Z psa przepełnionego energią, pewnego siebie przemienił się w cień zwierzęcia. Ta choroba wyciska z niego ostatnie soki. Opatuliłam go kocami, powinien przebywać w cieple.....  Fisia tez dostała pierwszych objawów ale już dzisiaj jest zdecydowanie lepiej. Nawet mogła dostać odrobinę ryżu z marchewką. W przytulisku jestem teraz codziennie i wożę psy do lecznicy. Ograniczamy ilość osób, które się tam mogą kręcić aby nie przynieść choroby do miasta.
Zachorowała tez Grzanka, jednak w jej wypadku mamy wątpliwości co do tego czy jest to parwowiroza. Jutro wykonamy specjalny test, który potwierdzi lub wykluczy podejrzenia i ukierunkuje leczenie. Grzanka potrafi zjeść wszystko więc istnieje możliwość, że stoi jej coś na żołądku.
      Najmniejszych objawów choroby nie zdradza Guliwer, Możliwe, że był zaszczepiony w wieku szczenięcym albo ma tak wysoką odporność. Mróz jest naszym sprzymierzeńcem. Niech trzaska ze swojego bicza i zabija zarazę.
     Wczoraj do przytuliska trafił kolejny piesek i choć prosiłam aby nie podpinać nowych psów do bud po prawej stronie ( tam gdzie obecnie są chore psiaki) to dopięto go do budy w której odszedł Puder. Jestem przekonana, ze nikomu nie zależy na losie tych zwierząt ( mam na myśli wszystkich, którzy się z nimi w jakikolwiek sposób stykają ) Odfajkować i zapomnieć. Zdechnie czy odejdzie do schroniska to nie ważne.

niedziela, 4 grudnia 2011

Międzynarodowy Dzień Wolontariatu

    Wolontariusz to człek taki co wolny czas poświęca dla pomagania ludkom wszelkim pomocy potrzebującym lub zwierzom, które poprosić o nią nie potrafią, tylko w oczyska ze smutkiem się gapią.  Nie ważne ile ma lat, jaki jest jego status społeczny, kolor skóry się nie liczy i wyznanie też jest obojętne. Praca takiego polega na dobrowolności i na tym, że kasy za nią nie pobiera.  Kiedyś to się mawiało, że to społecznik jest ale teraz fajniejsze słowo wymyślono ;)
   Jutro święto takich człowieków jest, czyli nasze też. Jak się mamy? A no fajowo. To nic, że z naszymi bliskimi popadamy w konflikty. Martwią się o nas, że poszalejemy jak to jednej takiej fajnej pieśniarce się stało. Uważają, że przesadzamy, że jak tak można zwierzom się poświęcić, kochać je i szanować i latać kolo nich jak z pieprzem. Dobrze nam z tym szaleństwem, kochani bliscy. Dziękuję mojej rodzinie ( a zwłaszcza mężowi), która kubeł zimnej wody wylać mi na mój łeb gorący potrafi.
    Nasz wolontariat od innych się różni tym, że inni ludzi na tymczas do siebie nie biorą. U nas istnieje zagrożenie, że w ilości tych tymczasów przesadzić możemy. Nasze rozmowy krążą wokół psów, kotów, ptaków, gryzoni. Nasze myśli skierowane są na tych co słów wypowiadać nie potrafią. Nie mamy łatwiej ani trudniej od innych. Mamy inaczej. Nasza wrażliwość ukierunkowana jest na inny typ obiektu niż ludzki, co jednak nie wyklucza miłosierdzia i współczucia wobec człowieków.
Staramy się rozumieć ludzi choć mamy dowody na to, że całe zło tego świata właśnie od nich pochodzi. Potrafimy współczuć wszystkim bo tak nas ukształtowało życie, nasi rodzice i bliscy choć z niepokojem nie raz patrzą na nasze pomysły. Jesteśmy jednością, wspieramy się w smutkach , razem się radujemy. Bez względu na wszystko nadal będziemy  dawać od siebie tyle ile możemy. Nie jesteśmy bohaterami - jesteśmy zwykłymi ludźmi z tą różnicą, ze my potrafimy wziąć na swoje barki  patrzenie na cierpienie innych ( ludzi czy zwierząt ). Staramy się zaradzić tej krzywdzie. Bez pomocy ludzi, którzy stoją za naszymi plecami i trzymają swe dłonie na naszych ramionach nie dalibyśmy rady. Za nami stoi mur dobrych ludzi, którzy wspierają nasze działania darami, finansami, dobrym słowem, pomysłami.. Za  nami stoją nasi bliscy, bez wsparcia których nie dalibyśmy rady zmagać się z tym wszystkim.
Dziękuję za całą pracę wszystkim wolontariuszom Koła TOZ Goleniów, ich rodzinom, przyjaciołom. Dzięki Wam dzieją się fajne rzeczy na tym świecie. To Wy dajecie odpór  stwierdzeniom, że świat jest zły i, że nadziei dla niego nie ma. Dziękuję za to, że jesteście przy mnie i, że razem możemy zmieniać ten świat na jeszcze lepszy :)

Zrobilismy wszystko co w naszej mocy

  W sobotę nad ranem dotarła do nas surowica na parwowirozę. To jedyna szansa dla psów przebywających w przytulisku. Dziś podaliśmy ją ostatniemu psiakowi. Mam nadzieję, że pokonają chorobę jeśli je dopadnie . W sobotę Teri trafił do lecznicy, otrzymał kroplówkę nawadniającą  i dwa antybiotyki. Dziś wyraźnie lepiej się czuł. Biegunki dostała Fisia, ale pije wodę więc mamy nadzieję , że wszystko się ułoży.
  Jutro jadę zobaczyć co u psiaków. Serca nasze przepełnione są strachem o zwierzęta ale przynajmniej na dziś wiemy, że zrobiliśmy wszystko aby zwiększyć ich szanse na przeżycie. Trzymajcie kciuki !

piątek, 2 grudnia 2011

Potrzebny transport

         Pilnie potrzebuje transportu do Szczecin Dąbia prawdopodobnie jutro na godzinę 5.30 rano. Trzeba będzie odebrać paczkę kurierską z pociągu z Krakowa. Proszę o zgłoszenia wraz z numerem telefonu na maila yabadu.gold@vp.pl

czwartek, 1 grudnia 2011

Ciag dalszy.....

   Proszę o namiary na dziewczynę, która sprzedaje surowicę !

     Wczoraj pojechaliśmy do przytuliska jak zwykle to czynimy w środy. Jednak ta wizyta zwykłą nie była. Pojawiły się łzy w oczach, było trochę smuteczków i wspomnień. Puder zmarł w swojej budzie, jego ciało zostanie poddane utylizacji . Żałuję, że nie zobaczyłam go w dniu kiedy odszedł. Rozwiałoby to wiele naszych wątpliwości.
     Naszym głównym zadaniem było wysprzątanie zaległych odchodów i liści. Zgrabiliśmy wszystko, trochę wyrównaliśmy teren i poustawialiśmy budy tak aby znajdowały się w granicach kojców. Odkaziliśmy ziemię w miejscach gdzie nie stoją psy a przede wszystkim budę Pudra Większość prac wykonywaliśmy przy oświetleni jakie musieliśmy sobie zorganizować.
Już niedługo psy otrzymają przestronne  kojce, po których będą mogły swobodnie się poruszać.
Dziękuje Wszystkim, którzy mogli przyjechać i popracować. Dziękujemy wszystkim, którzy wyrazili swoje współczucie i ofiarowali inną pomoc w tej tak dla nas trudnej sytuacji. Sprawa Pudra jest nadal w toku.

wtorek, 29 listopada 2011

Puder odszedł.......

       W dniu dzisiejszym otrzymaliśmy wiadomość o śmierci wspaniałego psa, który nie miał szczęścia w życiu. Jak wszyscy ja też mam swoje typy jeśli chodzi o psiaki, które trafiają do przytuliska. Puder był specyficznym psem. Choć to mieszaniec to miał wszystkie cechy charakteryzujące husky. Niezależny, silny, skory do pieszczot, kochający ludzi. Najbardziej ukochała go Magda. To ona za każdym razem gdy tylko była w przytulisku brała go na smycz i prowadzała gdzie chciał. Ten przepiękny pies nie był moim ulubieńcem . Raz podrapał mi twarz gdy usiłowałam zapiąć mu szelki, innym razem omal nie powykręcał mi palców tak bardzo chciał już iść i szarpał się ze mną przy budzie. Wiele razy wyciągał mnie za smycz aż mnie ręce bolały.
   Wiadomość o jego śmierci została przekazana mi przy okazji, beznamiętnie i jak coś zupełnie oczywistego. Umierają ludzie to i psy przecież też mogą umierać. Ludzie maja swych bliskich, którzy ich opłakują. Dala naszych podopiecznych z przytuliska to my jesteśmy rodziną. Wyprowadzamy je na spacery, myjemy miski, przynosimy smakołyki. przytulamy się do nich, dotykamy, patrzymy w oczy. Każdemu chć by był brzydki czy nie wiem jak złośliwy poświęcamy czas i naszą troskę.
  Wszyscy będziemy pamiętać majestatyczne ciało tego pięknego psiaka, jego dumę i pewność siebie, przepiękne spojrzenie i radość życia. Nigdy go nie zapomnimy tak jak nie zapominamy o wszystkich, które odeszły za Tęczowy Most.
        Puder zmarł w wyniku zakażenia parwowirozą, takie są wyniki sekcji, o którą poprosiliśmy lekarza. Spodziewamy się kolejnych zachorowań a co gorsza zgonów. W takim miejscu jak przytulisko czy schronisko choroba ta jest dość powszechna. Szkoda, że powszechne jest u nas to, ze nikt w porę nie jest w stanie powiadomić lekarza o pierwszych objawach. Po raz ostatni wolontariusze widzieli Pudra żywego w sobotę, po raz ostatni wyprowadzono go wówczas na spacer. Taki był szczęśliwy .......





 Zdjęcia z soboty.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Ważna sprawa

Proszę o pomoc w głosowaniu Wszystkich, którzy zaglądają na ten blog :)

 Jesteśmy na 5 miejscu a wiec nic
się nie uda jeżeli nie zbierzemy więcej głosów.

Zbieramy pieniądze na kastracje zwierząt - wielka kampania.
https://wunsch.berliner-sparkasse.de/wunsch/471
Moon-He

Eine Kastrationskampagne für das Tierheim "Rifugio I Fratelli Minori" in Olbia/Sardinien, damit die Ursache verhindert werden kann ...
Co należy zrobić:
1. kliknać na serduszko
2.  - wpisać znaki jakie się pojawia powyżej w polu na dole - "Angezeigten Code angeben"
3. Ihre E-Mail adresse:  wpisać swój adres mailowy
4. Kliknąć na ABSTIMMEN
5. potem dostanie się maila. W nim trzeba potwierdzić pierwszego linka jaki się otrzyma zwrotnym mailem. Dopiero wtedy będzie
   oddany głos.

Pokaze sie taki tekst
Liebe Mitspielerin, lieber Mitspieler,

Sie haben bei der Aktion „Die beliebtesten Wünsche gewinnen“ für Ihren Favoriten gestimmt. Klicken Sie jetzt auf diesen Link, um die Stimmabgabe abzuschließen:

https://wunsch.berliner-sparkasse.de/wunsch/stimmbestaetigung/id/334b6a9c244711436797c65538d5911032ea26b5bd83c94465227afcf15f15ba

Ihre Berliner Sparkasse

Mamy czas tylko do 12.12.2011

Dzięki z góry

Podzięki

     Z całego serca ( gdziekolwiek je mam) dziękuję Wszystkim naszym Aniołom, dzięki, którym możemy dokarmiać zwierzaki, leczyć je, sterylizować. Mojej kochanej koleżance Sylwi, która za każdym razem gdy przyjeżdża do Goleniowa to oprócz słów serdecznych, karmy dla zwierzów to jeszcze finansowo nas wspiera. Pani Emilii za dar, Pani Malgosi za paczkę z karmą dla kotów i psiaków, tym co jedzonko do koszy w sklepach wrzucają, tym co na konto TOZ przesyłają pieniądze. Wszystko się nam przydaje, ze wszystkiego się cieszymy ogromnie za to wszystko w pas się kłaniamy.
     Każdemu, kto do mnie dzwoni i pisze dzieląc się dobrym słowem i radością z posiadania czworonoga dziękuję za czas poświęcony rozmowie. Nasze czyny wracają do nas jak bumerang i przeradzają się w coś fajnego. Rośnie więź między darczyńcami a wolontariuszami.. Po woli rośnie świadomość, że psiak, kot czy inne stworzenie godne jest naszego szacunku i opieka mu się zwyczajnie należy. Coraz więcej osób czerpie satysfakcję z więzi jaką odczuwają ze swym przyjacielem. Ta więź jeśli tylko się wsłuchasz w swego stwora jest bardzo namacalna. Korzystajcie z tego mądrze na pożytek ludzkiej i zwierzakowej społeczności.
Dziękujemy za Wszystko :)

Monti

   Monti to niewielki, około roczny psiak o fantastycznym usposobieniu . Usiłuję ustalić jak trafił na łańcuch . Na razie niewiele o nim wiemy poza tym, że jest przepiękny.