Poważnie zaczynam się zastanawiać czy przy podpisywaniu umów adopcyjnych ludzie nie powinni też przyprowadzać swoistego ducha adopcji , który to w formie pisemnej zobowiąże się do opieki nad zwierzęciem jeśli właścicielowi coś się stanie. Zobowiązania słowne nic nie dają, słowa porywa wiatr a pies pozostaje sam. Ludzie, którzy wydawali się fajni okazują się ( i tu zastanawiam się nad słowem jakiego użyć , muszę się powstrzymać jednak) kłamcami ( tak jest najdelikatniej )
Nigdy się nie skończy cierpienie zwierząt jeśli nie obostrzone zostanie prawo względem porzucających, jeśli sady decydujące o podziale majątku po zmarłym nie zaczną decydować do kogo ma należeć pies, który w świetle Kodeksu Cywilnego nadal pozostaje rzeczą. Tak jak dom , pole czy samochód.
Dobry duch adopcji - to fajne słowo. Patron psa lub kota. Trzeba nad tym pomyśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz