Ostatnie trzy dni to było oczekiwanie na najgorsze. Mój obecny tymczasowicz zmagał się z ciężką chorobą wirusową. Patrzyłam w jego na wpół niebieskie oczy i widziałam jak gaśnie. Nie dawałam sobie nadziei . Mały nie jadł i nie pil. Codzienne wizyty u lekarza podtrzymywały jego wątłe ciałko przy życiu. Każda noc mogła być decydującą. Dzisiejszy ranek przyniósł wielką nadzieję na zdrowie i życie dla malucha, który przywitał nas merdaniem ogonka. Borys już chodzi chwiejnym krokiem po domu, nosi zabawki ( na razie te najmniejsze) delikatnie zaczepia inne psy. Na ten czas psiak skład się z kostek i sierści, tak wychudł przez czas choroby. Kurczaczek już zakupiony, zaczniemy stawiać Borysa na nogi i znajdziemy mu rodzinę, ktora zadba o pieska, który się nie poddaje :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz