Kolejny tymczasowicz opuszcza mój dom. To szczególny piesek, który dzielnie zmagał się z ciężką chorobą i wygrał. Związałam się z nim, bo trzy noce czuwałam, śpiąc w salonie na kanapie drżąc o jego kruche życie. Podtrzymywałam go gdy wymiotował bo już zwyczajnie nie miał siły podnosić się z kocyka. Wszyscy domownicy martwili się czy maluch wydobrzeje. Cud się stał. Borys miał wiele szczęścia , nie tak jak jego koleżanka z kojca, trafił w porę do DT gdzie w cieple, otoczony opieką mógł stawić czoło chorobie. Pokochaliśmy go wszyscy. Reszta stada go zaakceptowała co rodzi za sobą konsekwencje w postaci ciągłej szarpaniny o zabawki wydawania przeróżnych dźwięków, napadania na siebie. Nawet kot nie został oszczędzony przez walecznego malca. Borys przez trzy tygodnie wyrósł i trochę zmężniał ale jego spojrzenie pozostaje nadal pierdołowate :) Wiele osób zastanawiało się czy nie ma zeza ale to kolor jego oczu sprawia, że można go o to posądzić.To były cudowne trzy tygodnie, pełne niepokoju, troski i niezapomnianych doznań. Ktoś inny będzie patrzył na jego pokraczne ruchy, kosmatą mordę i oczy pełne ogników. Zawsze mamy wątpliwości gdy rozstajemy się ze zwierzętami. Czy będzie im tak dobrze jak u nas. Odpowiedź jest zawsze jedna - nie. To bardzo egoistyczne podejście spowodowane brakiem woli rozstania. Na szczęście rozsądek bierze górę. dzięki wizytom przed adopcyjnym mamy możliwość poznania ludzi do których trafią nasi podopieczni. Tworzy się więź a ogniwem wiążącym jest pokraczny kundelek, który skradł serce. Poznajemy historię życia ludzi, ich rodziny , stajemy się częścią małej historii ich życia. Więź z psem nigdy nie zostaje przerwana. Od mojego serca takich nici w świat biegnie dziesiątki. Pamiętam ich imiona, wspólne spacery i to jakimi były psiakami.
Borys zamieszka po sąsiedzku, będę widziała jak dorasta ( to było moim marzeniem) . Mam nadzieję, ze będzie miał długie i szczęśliwe życie :)
Często szukał wsparcia przy starszej i doświadczonej Soni. Kiedy mógł przytulał się do niej i nie miało znaczenia jaką częścią ciała. Na początku wstawała oburzona, że jakiś mały smród usiłuje ją dotknąć. Po czasie było jej wszystko jedno i ze spokojem zaczęła przyjmować jego bliskość ( choć Sonia to pies zupełnie anty społeczny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz