Wreszcie jestem wyspana. Nocki na kanapie w salonie nie służą mi już. Ale cóż było robić skoro Bryza potrzebowała odrobinę wsparcia. Patrzyłam jak zmienia się jej podejście i postawa. Fajne to obserwowanie i jednocześnie męczące. Trudno jest wyczuć czego tak na prawdę oczekuje i potrzebuje pies zabrany ze schroniska. Jedno wiem , trzeba czasu i spokoju. Nie należny zbytnio ingerować i wpraszać się w życie takiego stworzenia. Ono musi samo nabyć swobody i pewności siebie. Nauczyć się i przypomnieć od nowa wszystko co pamiętało .zybko zakończyły się klopoty z brudzeniem w domu, szczekanie na kota, czy ciągłe łażenie za mną i ziejanie.
Bryza trafiła do mnie w niedzielę ( od piatku była u Sławka). zaczeła zchdzić i wchodzić po schodach. Nie mogła uleżeć w miejscu, cały czas truptala i ziajała, dużo piła. Wreszcie w poniedzielek wieczorem zaczęła się pokładać na chwilę. Przespała noc z poniedzialku na wtorek . Z godziny na godzinę była coraz spokojniejsza. Zaczęła się bawić pilką na podwórku, biegała za swoim ogonem. Na spacerach jej ogon zaczynał unosić się coraz wyżej . Chłonęla zapachy jak gąbka. Wszystko bylo cikawe.
Wielki potencjal w tej psinie drzemie. Kto ją wybierzę, będzie miał niesamowita okazję do odkrywania pokładów mądrości jakie w niej tkwią. Potrzebuje ona jednak czasu i cierpliwości aby oswoić się z dobrocią, czulością i opieką. Wiem, że jest gotowa na te wyzwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz