INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

piątek, 23 września 2011

Wedel uratowany

     Dzięki łańcuchowi dobrych zdarzeń, dzięki iskierce jaka wznieciła Marta swoim lisem o pożegnaniu psów z przytuliska, dzięki zaangażowaniu Marty z gryfickiego Kojca w ratowanie naszych zwierząt, nasz były podopieczny Wedel - straceniec- w dniu wczorajszym odzyskał wolność. To co się wydarzyło jest dowodem na to, że nadziei nie należy tracić NIGDY.
     Po transporcie otrzymałam od Marty z Gryfyna wiadomość aby wstrzymać transport bo jest ktoś zainteresowany ofertą Wedla. Odpowiedziałam, że jest za późno, że pojechał..... Trudno się mówi . Całego świata nie zbawimy. Wróciłam do domu i przeczytałam wiadomość od naszej Marty. Wszyscy wolontariusze ją dostali i ryczeliśmy czytając te słowa przepełnione bólem, każdy w zaciszu swojego mieszkania.  Zadzwoniłam do Marty z Kojca aby wysłała zdjęcia Wedla, powiedziałam też, że jeśli ludzie zechcą go adoptować to pojedziemy po niego do Białogardu. Wieczorem spłynęła wiadomość, że Wedel zrobił ogromne wrażenie i, że może przyjeżdżać. radości nie było końca. W środę popędziłam do UM gdzie otrzymaliśmy pismo upoważniające Magdę do odbioru psa. Wszyscy trzymali kciuki aby wytrzymał do czwartku , bo na ten dzień wyznaczono misję :)
   We trzy Magda, Ola i ja wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy.  W schronisku na dziewczyny czekały dokumenty ( wcześniej uprzedzono Pana H. ,że przyjedzie ktoś po Wedla). Psiak czekał w osobnym pomieszczeniu, słychać było jak piszczy. Wszystkie formalności załatwiono. Gdy Magda otworzyła bagażnik Wedel bez zastanowienia wskoczył. Dla niego jednak było przygotowane miejsce na tylnym siedzeniu. Wszyscy zajęliśmy miejsca w samochodzie. Kierunek Szczecin. Wedel był tak zmęczony, że całą drogę przespał grzecznie. Zmiana jego zachowania nas zszokowała. Co musiał przeżyć i jak przykrym doznaniem był dwudniowy pobyt w schronisku- nigdy się nie dowiemy.
    Dojechałyśmy na miejsce . Ulica Reja w Szczecine, w oknie uśmiechnięta twarz mężczyzny, na klatce dwóch chłopców pochylających się nad psiakiem i słowa zachwytu - jaki on piękny. Wchodzimy do domu - tam cała rodzina babcia,syn, wnuk, prawnuki i żona wnuka. Wedel rozbiegany ale bardzo grzeczny. Łzy w naszych oczach. Starsza Pani niedawno straciła ukochaną sunię. Przyjechała z Lubeki, gdzie mieszka od lat aby znaleźć dla siebie nowego przyjaciela. Gdy Wedel stanął na środku kuchni kobieta uklękła przed nim , pochyliła głowę i przytuliła do siebie pysk psa. Z oczu kobiety płynęły łzy szczęścia. Padły słowa, których nie zapomnę nigdy- Nareszcie znów będę miała kogo kochać. Wedel opędzlował michę z jedzonkiem, usiłował oznaczyć miejsce ( Magda go odwiodła od tego niecnego czynu). Chłopcy chwycili za smycz i polecieli wyprowadzić Wedelka w celach poznawczych i fizjologicznych . Po raz kolejny poznałam cudownych, dobrych, kochanych ludzi. Czuć było tam atmosferę miłości do siebie na wzajem i do zwierząt. Chłopcy niezwykle dobrze wychowani, otwarci na ludzi i świat a przy tym zero przepychu, opływania w dobra doczesne. Prostota i szczerość.
   Pożegnałyśmy cudowną rodzinę. Oczywiście otrzymałyśmy zaproszenie do Lubeki. mam nadzieję, że uda się nam odwiedzić Wedla jeśli czas pozwoli :)
  Dziękuję za pomoc w ratowaniu psa :
    Marcie naszej wspaniałej dziewczynie, która znalazła w sobie siłę i napisała do nas co czuje a słowa te poruszyły lawinę zdarzeń, 
 Marcie z gryfickiego Kojca, która od dłuższego już czasu angażuje się ( bardziej niż niejeden mieszkaniec naszego miasta)w ratowanie naszych podopiecznych,
Panu Mirkowi ze Straży Miejskiej,
Magdzie, która natychmiast zgodziła się pojechać swoim autem,bez zmrużenia oka pozwolila dysponować swoim czasem,
Oli, mojej najlepszej sąsiadce i towarzyszce psich spacerów, na których poruszane są tematy wielkiej wagi :) a która to brała czynny udział w misji ratowania psiego życia !
 Wszystkim naszym wolontariuszom, którzy trzymali kciuki za powodzenie akcji.
 Bez Was niewiele mogę zrobić .

2 komentarze:

skat pisze...

tym razem poplakalam sie tez ale z radosci.

ana pisze...

Musiałam się ponownie zalogować, żeby napisać jak bardzo się wzruszyłam; najpierw kiedy czytałam o smutnym pożegnaniu, a teraz o radosnym zakończeniu sprawy Wedla.