Z przytuliska w Białuniu zabrałam dziś dwa psiaki Lejdi i Amiego. Jazda do Szczecina gdzie otrzymały domy tymczasowe nie należała do przyjemnych. Psiaki wydaliły z siebie co miały w brzuchach wszystkimi otworami. Była to akcja ostatniej szansy gdyż po pierwsze w piątek miały być wywiezione do schroniska w Białogardzie po drugie w Białuniu panuje parwowiroza.
Zagrożone zakażeniem są wszystkie młode psy, które tam trafią a nie zostały uprzednio zaszczepione na to paskudztwo. Starsze osobniki też mogą paść jeśli w porę nie nadejdzie pomoc. A wiemy, że nie nadejdzie bo nikt nie zwróci uwagi na to, że zwierzę jest smutne, wymiotuje i ma biegunkę. Z takiego miejsca jak Białuń nie ma szansy usunąć tego paskudztwa gdyż ziemi nie da się odkazić. Aż mnie głowa boli od myślenia co robić. Niemcy nie zabiorą bezpośrednio do transportu zwierząt z łańcucha obawiając się ( i słuszne) o los swoich. Ja nie mam domów tymczasowych aby psy mogły w nich przejść kwarantannę. Władze nie podejmą teraz decyzji ( jesteśmy przed wyborami) o przeniesieniu przytuliska w inne miejsce.
Skąd o tym wszystkim wiem, trudno mi to pisać ale otrzymałam informację, że odszedł kolejny pies - Kaja. Wykonano testy i sekcję zwłok. Psinkę trawiła biegunka, która musiała trwać kilka dni. Ostatnio widziałam ją w niedzielę i wszystko wskazywało na to, że jest w dobrej kondycji.
Kaja za Tęczowym Mostem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz