Środa rano - telefon od dobrego znajomego, który wie czym się zajmuję i opowieść, którą słyszałam nie raz.
Jego żona była świadkiem jak we wtorek wieczorem dwóch podrostków przerzuciło przez płot sąsiada dwa szczeniaki koloru brązowego z czarnymi grzbietami. Zawiadomiono straż miejską, która maleństwa zabrała i teraz wszyscy się martwią co z nimi będzie? Ja na to, że zapewne wylądowały w słynnej klatce w Bialuniu, że jadę tam i zrobię co się da i, że chyba domyślam się skąd te szczeniaki. Pojechała z nami żona znajomego. I oczywiście potwierdziły się moje podejrzenia. To te same, które widziałam rano we wtorek. Jak zadziałała moje interwencja...... Jak zwykle nie zawiodła Alinki mama ( ANIA), która zgodziła się na jedną sztukę , ewentualnie w drodze wyjątkowego wyjątku sztuki dwie. Całe szczęście dla Aliny i jej mamy, żona znajomego ( Iwonka) zabrała na tymczas jedną sunię. Spacer wczorajszy był krótki jednak owocny we wrażenia. W lesie zastała nas burza z piorunami. Przemokłyśmy do szczętu, psy też. Dziewczyny były lekko przerażone a ja dawno się tak nie ubawiłam. Ostatni raz kąpałam się w deszczu ( nie mogę powiedzieć tak dawno to było) Czadzior. Zabrałyśmy szczeniaki do kontenera i wróciłyśmy do miasta. Obie sunie trafiły do lecznic ( każda do innej) jedną zaszczepiono drugą odrobaczono. Pojechałam z Aliną i szczeniakiem na rzeczoną ulicę. Usłyszałyśmy historię o wydani suczek do adopcji . Poinformowałam Panią, że taka adopcja grozi dwuletnią odsiadką.
Dziś mamy czwartek i jedna z suczek ( Tosia) mieszka już w swoim nowym domu a po drugą przyjeżdża jutro rodzina ze Szczecina. Po nitce do kłębka......
Mimi leżakuje |
MIMI po kąpieli |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz