Wczoraj pojechałam do przytuliska po Beti, którą na tymczas zabierała Inga. Zajrzałam do kotów. Wcześniej byłam u lekarz, który powiedział, że nie ma żadnych tabletek dla maluchów tabletek, które można dawać kotom na koci katar :/
Załamałam się widząc osiem kotów z zaropiałymi oczami i wysiękiem z nosów. Wpakowałyśmy je do kontenera i na Goleniów do weta. Wszystkie dostały po zastrzyku i tak jeszcze dwa razy do poniedziałku . I siedzi ta cała gromada w mojej piwnicy i robi rozpierduchę totalną. Po pierwszej dawce leku ożywiły się i ich stan zdecydowanie się poprawił. Zdechłyby w przytulisku bez leków. Zła jestem na cały wszystko i zdecydowanie nie pocieszą mnie słowa, że ja taka dobra jestem i tyle dla zwierzaków robię. Niewielu zdaje sobie sprawę jaką cenę czasem musimy zapłacić za to co robimy i jaka cenę płacą nasze rodziny. Oczywiście każdy może powiedzieć, że nie musimy tego robić ! Tylko jak ten świat wyglądałby ? To zatrzęsienie kociaków to tylko i wyłącznie efekt niefrasobliwości i głupoty ludzkiej. Bezduszności i braku empatii. Dlaczego tak niewiele osób musi brać na barki tyle nieszczęścia?
P.S.
Beti po kąpieli postanowiła przedrzeć się przez osłonę barierki balkonu i pochodzić po rynnie i gzymsie. Przytomność Ingi uratowała jej życie .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz