Tak ma na imię sunia z pogorzeliska. Byłam wczoraj u niej. Ktoś przywiózł lub sklecił na miejscu fajową budę.Ponownie odwiedziłam właścicielkę. Sytuacja wygląda tak, ze starsze małżeństwo zamieszkało samo w bloku na pierwszym piętrze. Pani chodzi o kulach i nie jest w stanie wyprowadzać Milki na spacery. Łzy leją się z naszych oczu. Los czasem płata takie figle ludziom i zwierzętom, że nie potrafimy tego ogarnąć. Ta sytuacja jest oczywista. Pewne okoliczności sprawiły, że rodzina została rozdzielona. Żal mi ludzi i psa .Przeważnie trafiają mi się jednak zgoła inne odczucia. Bez jakichkolwiek powodów ludzie oddzielają swych czworonożnych braci od rodziny, pozbywają się ich w sposób niegodny co dla mnie samej jest kompletnie niezrozumiałe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz