Nareszcie doczekaliśmy się telefonów w sprawach adopcji naszych podopiecznych . Przeszliśmy obronna ręką chwilowy kryzys adopcyjny i ruszamy z wydawaniem psiaków. Milka, sunia ze spalonego domu w zeszły piątek udała się w podróż za granicę. Jej zabranie z pogorzeliska nie obyło się bez komplikacji. Milka mnie nie znała dość dobrze . To obie nasze Marty i Cyprian jeździli do niej na zmianę. Gdy wczesnym rankiem przyjechałam po nią ta nawet nie miała zamiaru do mnie podejść. Weszłam za nią do spalonego domu a tam na podłodze spał bezdomny. Ze strachu wycofałam sie i zadzwoniłam po męża. W międzyczasie Milka zwiała w pobliskie krzaki. Pogoń za nią nic nie dała, tylko zamoczyłam sobie spodnie poranną rosą :) Mój Andrzej też nic nie wskórał a to on właśnie miał zwieźć ją do Szczecina. Poprosiłam żeby odjechał bo do pracy by się spóźnił. Na szczęście z pomocą przyjechali Marta z Cyprianem. Milka poznała ich i podeszła. Założyli jej obrożę. Udało mi się złapać Andrzeja, który zawrócił i zabrał psinę. Milka bardzo fajnie zniosła podróż. Wielka to dla nas radość, ze sunia nie będzie musiała mieszkać na zgliszczach podczas słotnej jesieni i mroźnej zimy.
Swoją przystań znalazły też Rokus, Beti, Toni, Mojra. Na dzień dzisiejszy wiemy że do domu wróci Franki
( ma właścicielkę, która twierdzi, że wydała go dalej do adopcji jednak nie ma na to żadnego dowodu ), dzisiaj przyjeżdża rodzina obejrzeć Pędzla, jutro do Komarowa wraca Manio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz