INTERWENCJE

Aktualne oferty psów przeznaczonych do adopcji:

PSY DO ADOPCJI

środa, 9 stycznia 2013

Hektor - wspomnienie

     Huk, pisk opon, ostre hamowanie. dwa psy na poboczu drogi. Jeden w znacznej odległości od drugiego. Straż miejska odnajduje jednego zawozi go do właściciela. Ten informuje funkcjonariuszy, że zaginął im tez drugi pies. Jada sprawdzać na drodze nie ma go. Później okazuje się, ze zabrał go z rowu patrol Policji i  dowiózł do lecznicy , pozostawił go na leczenie. Niestety żaden z funkcjonariuszy nie powiadomił SM o zaistniałym incydencie. Nikt nie odnajduje czipa, który wbrew przepisom znajduje się na szyi przy prawym uchu a nie na lewej łopatce. Pies jest znakowany po raz drugi. Dwa miesiące spędza w lecznicy gdzie został poddany operacji złożenia kości za pomocą drutu umieszczonego w nodze. Jego status to pies bezdomny. Lekarz decyduje, ze drut pozostanie w nodze do końca życia zwierzęcia. Kulawiec ( nie chodzi praktycznie na obie lewe łapy) trafia do przytula. Okazuje się być niesamowitym, przyjaznym i radosnym zwierzęciem. Po kilku dniach psina znika . Okazuje się, ze znaleziono właściciela. po kilku miesiącach skojarzono pewne fakty i cud nastąpił.  Jedziemy sprawdzić warunki bytowania. Nie jesteśmy zadowoleni. Psy na łańcuchach , wyraźnie głodne. Zostawiamy karmę i obiecujemy wrócić. Organizujemy budy dla  zwierzaków, kupujemy dłuższe łańcuchy, dowozimy karmę i słomę. Rodzina popadła w bardzo poważne tarapaty, mieszkają w ocieplonej przyczepie holenderskiej. Nie przelewa się. Psy zostały wzięte - Kulawiec ze schroniska w Szczecinie a Czarna z TOZ Oddział Szczecin. Kulawiec ma na imię Hektor. Odwiedzamy je , sprawdzamy oznakowanie. Stary czip nie dezaktywował się jak sugerowano. Lekarz wystawił rachunek za operację i opiekę nad psem Gminie ta przekierowała go na właściciela. Tylko dlaczego ? Skoro pies był oznakowany a wyniku braku przepływu informacji doszło do takiej pomyłki. Odwołuje się właściciel. Czekamy na decyzję.
W sobotę otrzymuję dramatyczny telefon - Hektor padł, przestał chodzić, stracił władzę nad nogami. Jadę z synem. Wkładamy biedne zwierzę do auta. Lekarz sprawdza, maca podaje kroplówkę, antybiotyk, leki niewzmacniające, karze przyjechać w poniedziałek. Poniedziałek bez zmian, dochodzi gorączka. We wtorek jedziemy do Nowogardu gdzie jest rentgen . Zdjęcia obnażają całą prawdę o stanie psa. Drut wychodzi z kości i przy każdym ruchu nogą rozrywa tkanki mięknie uda. Nigdy by nie stanął na tej nodze.  Jelita zapchane do granic możliwości , pęcherz wypełniony po brzegi. Jeden organ blokuje pracę drugiego. Hektor stracił siły aby nadal walczyć z bólem, poddał się. Decyzją właścicielki zostaje poddany eutanazji.
Nie ma pointy tej historii. Nie mnie oceniać wszystkich, którzy są uwikłani w jej wątki . Żadnych wniosków. Nasz ból sięgał granic wytrzymałości i nie opuści nas zapewne jeszcze długo. Bezsilność też jest dotkliwa. Obojętność zabić potrafi. Czy kogokolwiek oprócz nas obchodził los tego psa ?
Kto jest bez winy niech rzuci kamień. 
Rzucam go choć nie wiem czy winna nie jestem. Rzucam w twarz wszystkim, którzy po wypadku mieli wpływ na los i jakość życia tego psa. 
Nie godzi się tak !!!



Brak komentarzy: