W zeszly piatek wraz z Ewelina i Martą postanowiłyśmy odwiedzić Kojec Gryfiną, który to zapowiedział dzień otwarty, Można było wyprowadzić psa na spacer i pogadać z wolontariuszką. Z racji tego, że od paru lat Marta ( z Gryfina) pomaga naszym zwierzakom ( zwłaszcza małym) . Nie bez atrakcji ( psia kupa i wymiociny w samochodzie , ostre hamowania, które narobiło niezłego bajzlu) odbyła się ta podróż w nieznane. Kojec mieści się na bazie Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych , na obrzeżach miasta i składa się z 6, 7 kojców zadaszonych blachom. Miejsca psiaki maja tam niewiele a dziewczyny robią wszystko aby każde było dopatrzone, wyleczone nakarmione i wyspacerowane.
Od dwóch lat żaden psiak nie trafił do schroniska w Szczecinie, z którym Gryfino ma podpisaną umowę. Nie rozumiem braku woli ze strony miasta Gryfino na pobudowanie przestronniejszych kojców i zwiększenia ich ilości - miejsce wszak na to jest. Niech tak panowie i panie zasiądą i policzą ile kasy zaoszczędziły wolontariuszki i może warto za to jakoś podziękować!!!
Smutno nam było gdy opuszczałyśmy to miejsce bo mamy porównanie i wstyd nam, ze tam w Gryfinie niewiele osób wspiera dziewczyny i, że psy muszą siedzieć w ciasnych boksach gdzie trudno jest oddychać pełną piersią i pobiegać jak należy. Jesteśmy pełne podziwu za poświęcenie i moc wykonanej pracy.
Wracałyśmy do domu pogrążone w rozmyślaniach. Mnie piękny wydał się wówczas tylko zachód słońca nad Odrą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz